Temat wjechał na salony zaraz po krótkiej rozmowie ze znajomym, który zadał mi proste pytanie: dlaczego ograniczasz sól?
No właśnie. Wspominałam, że ograniczyłam, wrzuciłam na listę fundamentalnych zasad, nie wyjaśniłam dlaczego. Nadrabiam :)
Sól soli nierówna ?
Na przesłuchanie trafiły trzy warianty, przeznaczonej do konsumpcji soli, dostępne w sklepach:
- zwana potocznie kuchenną (spożywcza, kamienna, warzona)
- morska
- himalajska
- sól spożywcza to zło ;) i pomimo tego, że większość (jak nie wszyscy) dobrze o tym wiedzą i tak ją kupują
- morska – ponieważ to po nią sięgam jeśli już
- himalajska – została mi zaproponowana
- Sól kuchenna: jest mocno przetwarzana i poddawana procesowi rafinowania, co sprawia, że traci praktycznie wszystkie wartości tj.składniki mineralne. Przybiera chemiczny charakter czystego chlorku sodu, doprawionego mieszanką przeciwzbrylaczy. Jego trawienie to niemały Meksyk dla naszego organizmu, zakłóca gospodarkę wodną i procesy metaboliczne. Koniec, kropka, zalet brak. Mogę jedynie podsumować, że ten rodzaj soli nie wprowadza niczego dobrego do naszej diety.
- Sól morska: jest bardziej wartościowa niż spożywcza. Dużą rolę odgrywa jej kolor. Jeśli jest szara, jakby lekko przybrudzona, to znak, że podczas procesów produkcyjnych (obróbki) jej skład mineralny (uzależniony od rodzaju wody, z której pochodzi) nie został naruszony. Barwa biała jest równoznaczna z tym, że sól została poddana procesom rafinowania i może sobie podać rękę z w/w solą kuchenną. Na jakość soli morskiej wpływa niestety coraz gorszy stan mórz. Obecne w nich zanieczyszczenia oraz rtęć sprawiają, że sól morska musi być również poddawana procesom oczyszczania, co w pewnym stopniu uszczupla jej walory odżywcze.
- Sól himalajska: to wolna od zanieczyszczeń, pozbawiona toksyn, nieprzetworzona, naturalna sól o barwie od jasnoróżowej do ciemnoczerwonej. Nie podnosi ciśnienia krwi, równoważy pH organizmu, korzystnie wpływa na układ oddechowy, kości i serce, zapobiega skurczom mięśni, wyrównuje poziom cukru we krwi – ponoć. Wszystko to za sprawą bogactwa składników mineralnych. Brzmi świetnie, myślę sobie: “dziewucho, tyle stracić…” nie wiedząc o tym wcześniej. Jednak przyszedł czas na pierwsze “ale”. Sól himalajska zawiera 84 pierwiastki (szybka powtórka z podstawówki: tablica Mendelejewa ma ich jak na razie 118, nasz organizm do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje około 64). W listę tej imponującej 84 wpisały się również metale ciężkie: ołów, rtęć, kadm, arsen – czołówka pierwiastków szkodliwych dla zdrowia. Jaka nera to wytrzyma?
Idąc dalej, kozacko nie było, bo drugie “ale” zbliżało się wielkimi krokami. Nie skład mineralny gra tu przecież pierwsze skrzypce, a zawartość sodu. Zarówno w soli morskiej jak i himalajskiej wynosi ona około 40%, a więc wcale nie małą ilość pierwiastka, którego nadmierne spożywanie jest szkodliwe. Tak na chłopski rozum, przy dobrze zbilansowanej, różnorodnej i zdrowej diecie, wszystkie mikroelementy jesteśmy w stanie dostarczyć z innych, zaznaczam zdrowych, produktów spożywczych. Jeśli to sól miałaby być dla nas głównym źródłem składników mineralnych, musielibyśmy jeść ją łyżkami, aby z nich rzeczywiście skorzystać. Przy takim stanie rzeczy sód wysypywałby się nam chyba uszami. Tak na poważnie, nie szydzę, nie kpię, tylko zastanawiam się i pytam, czy to nam potrzebne? Sól ma być minimalnym dodatkiem i uzupełnieniem sodu, w nadmiarze szkodzi i to jest niepodważalny fakt.
Nadmiar soli w diecie - konsekwencje zdrowotne
Według Światowej Organizacji Zdrowia dzienna, bezpieczna dawka soli nie powinna przekraczać 5g (2000 mg sodu - 2g) na zdrową osobę dorosłą. Należy przy tym pamiętać, że nasz organizm nie czuje zapotrzebowania na sól, tylko sód (575 mg dziennie). Wraz z potasem i chlorem, sód utrzymuje prawidłową gospodarkę kwasowo-zasadową w organizmie oraz przyczynia się do regulacji gospodarki wodnej. Jest niezbędny dla odpowiedniej pracy układu mięśniowego i nerwowego oraz przy transporcie aminokwasów i węglowodanów do tkanek. Wpływa na wydzielanie soków trawiennych, jest składnikiem płynów komórkowych i tkankowych.
Nadmiar sodu poprzez spożycie soli prowadzi do:
- problemów z układem krążenia,
- nadciśnienia tętniczego,
- może prowadzić do niewydolności serca i udaru mózgu,
- zwiększa ryzyko wystąpienia nowotworów, głównie żołądka: uszkadzanie błony śluzowej, przez co nasz żołądek jest bardziej podatny na infekcje i zakażenie Helicobacter pylori powodującej wrzody i będącej jednym z czynników mających wpływ na rozwój raka żołądka.
- sprzyja wydalaniu wapnia co może doprowadzić do jego niedoborów i tym samym osteoporozy, kamicy nerkowej, osłabienia mięśni i serca.
- słone potrawy wzmagają ochotę na słodkie.
- blokuje wchłanianie składników odżywczych przez organizm.
- zaburza prawidłową pracę przemiany materii.
- obciąża nerki.
- zwiększa wydzielanie insuliny przy jednoczesnym obniżeniu wrażliwości insulinowej, co przyczynia się do cukrzycy i otyłości.
- zatrzymuje wodę w organizmie.
- przyczynia się do powstawania tzw. cellulitu wodnego.
- utrudnia leczenie już wykrytych chorób i innych dolegliwości.
Pomijając oczywiste aspekty zdrowotne, ograniczyłam sól, ponieważ generalnie nie jest moim faworytem. Uwielbiam wyłuskiwać z potraw maksimum walorów smakowych, sól to ogranicza, zamyka w ciasnym pudełku nasze kubki smakowe. Zdaję sobie sprawę z tego, że ile stóp chodzi po naszej pięknej ziemi, tyle upodobań smakowych. Ludzie lubią słony smak. Świadczy o tym chociażby fakt, że przeciętny Kowalski potrafi dziennie wciągnąć nawet 30g soli (!@$!) - dajcie mi chwilę, muszę złapać oddech..
W uszach mi dzwoni: uzależnienie! Tak, tak. Sól, to taka wredna cholera, która pobudza mózg do wytwarzania dopaminy, czyli substancji, która odpowiada za odczuwanie przyjemności. Krótko mówiąc - uzależnia, stawiając wysoką poprzeczkę na drodze do jej ograniczenia.
Musimy pamiętać, że kwestia soli wychodzi daleko poza obręb naszych talerzy. Jej terytorium jest tak rozległe jak wcześniej już wspominany cukier - jest wszędzie. Używana podczas przemysłowej produkcji żywności, czy jako substancja konserwująca. Aktualny rynek spożywczy, wysokoprzetworzona żywność, fast foody tworzą swoisty, ograniczony kanon smaków, przyzwyczajający społeczeństwo do przesolonych potraw. Producenci pchają sól do wszystkiego, różnicą jest ilość. Musimy nauczyć się kontroli, która pomoże wybierać jak najmniejsze zło. Nie pakujmy w kieszenie chaotycznie i bez namysłu wszystkiego co proponuje nam rynek spożywczy. Traktujmy go jak taki szwedzki stół, w którym mamy prawo przebierać i wybierać to, co nam najbardziej odpowiada.
Jak ograniczyć sól:
- Oczywiście primo nieśmiertelne to czytanie etykiet :) sól to taka sama gadzina jak cukier, jest wszędzie! Aby ograniczyć jej spożycie warto czytać etykiety i mieć kontrolę nad solą, która w produktach spożywczych bawi się z nami w chowanego. Wybieraj produkty z mniejszą jej ilością.
- Stosuj zioła i naturalne przyprawy zamiast soli: bazylia, estragon, tymianek, lubczyk, liść laurowy, majeranek, rozmaryn, kolendra, szałwia, koper, pietruszka, curry, kurkuma, chili, czosnek, świeży imbir, pieprz (czarny, biały, zielony, cayenne) - to zaledwie niektóre. Zioła i naturalne przyprawy nadają potrawom paletę smaków, wzbogacają i wydobywają z nich to co najlepsze. Ponadto ułatwią trawienie, wspomogą pracę wątroby, zapobiegną niestrawności.
- Staraj się stopniowo ograniczać solenie podczas gotowania. Możesz zacząć od warzyw, ziemniaków, ryb i drobiu, których tak na dobrą sprawę dosalać nie trzeba.
- Wyrzuć solniczkę przez okno ;) Nie trzymaj jej na stole, aby podczas posiłku nie kusiło dosalanie na talerzu.
- Wybieraj świeże lub mrożone warzywa i ryby. W konserwach zawsze siedzi sól.
- Nie kupuj soli w kilogramowych opakowaniach. Im więcej masz jej pod nosem, tym więcej jej używasz. Przykładowo, moje 92 gramy pojemności soli netto, podpiera kuchenną półkę już chyba trzeci miesiąc.
- Zrezygnuj lub ogranicz do maksimum produkty zwierające morze soli: słone przekąski, fast foody, produkty wysokoprzetworzone, przetwory mięsne (np. wędliny, które jak już wspominałam wcześniej, warto zastąpić upieczonym w ziołach mięsem), produkty typu “danie w pięć minut” – zupy, sosy, gorące kubki, kostki rosołowe oraz gotowe do spożycia dania.
- Unikaj produktów, które mają w składzie kilka substancji konserwujących, sztuczne aromaty i wzmacniacze smaku, to nic innego jak sól.
Czy ograniczając sól bać się niedoboru sodu?
Nie. Owszem to groźne, powoduje między innymi odwodnienie organizmu, zaburza pracę serca i innych organów, powoduje kurcze mięśni oraz ogólne osłabienie organizmu, spadek ciśnienia, bóle głowy. Jednak do niedoboru sodu dochodzi stosunkowo rzadko, zważywszy na jego dostępność w produktach. Należy pamiętać, że nieprzetworzona żywność również zawiera sód, jako naturalny jej składnik.
Osoby aktywne fizycznie posiadają większe zapotrzebowania na sód, ponieważ jest on wydalany podczas treningu razem z potem. Dlatego ważne, aby po treningu dostarczyć organizmowi jego dawkę. Można wtedy jak najbardziej pozwolić sobie na nieco więcej soli w posiłku, ale bez szaleństw. Musimy dbać o obecność produktów bogatych w sód i potas.
W codziennej diecie postawić na dobrej jakości wodę wysokozmineralizowaną, warzywa, ryby, węglowodany złożone, mięso.
Kąpiel solna dla sportowców/osób aktywnych fizycznie
Sposób na dostarczenie organizmowi z soli najlepszych składników. Zapewnia regenerację, wzmocnienie i odnowę biologiczną całego organizmu, przywrócenie sprawności. Nie trzeba organizować wyprawy do spa, można taką kąpiel zrobić w swoim domu, wystarczy jedynie zakupić odpowiednią leczniczą sól (np. dla sportowców). Podczas takiej kąpieli nasz naskórek zostaje zmiękczony przez wodę, a to powoduje lepsze ukrwienie i umożliwia większy dostęp soli i składników mineralnych do naszego organizmu. Likwiduje ból mięśni, osłabienie, odżywia cały układ ruchu. Nasz organizm poprzez taką kąpiel pozbywa się toksyn, a czerpie potrzebne składniki mineralne.
Idźcie w pokoju, ale najpierw podsumowanie
Żebyśmy się w pełni zrozumieli. Nie daję całkowitego szlabanu na użycie soli, tym bardziej, że jest ona źródłem sodu, którego nasz organizm potrzebuje, a z naturalnej żywności uzupełnienie jego dziennej dawki byłoby bardzo ciężkie. Jeśli mamy możliwość wybrać tę lepszej jakości - zróbmy to. Apeluję jednak o budowanie własnej świadomości, która pozwoli uzyskać większą kontrolę nad jej spożyciem. Ukryta sól, o której musimy pamiętać, nie może dyrygować naszymi widelcami. Nie rujnujmy zdrowia na własne życzenie, nie gwałćmy też receptorów smaku, które sól ogranicza. Przecież jedzenie, to jedna z większych przyjemności !
Ależ wyczerpująco potraktowałaś temat. Chwała ci za to :) Nie miałam pojęcia o istnieniu takiej np. soli himalajskiej. Sama staram się bardzo ograniczać, używam tylko soli morskiej, która na szczęście zaczęła wypierać ze moich lokalnych sklepików tę zwykłą. Zawsze kupuję nierafinowaną i raczej gruboziarnistą. Wiem, że nie do końca jest taka wspaniała - w końcu to sól, ale jednak :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak uważasz :) Starałam się wyczerpać temat maksymalnie (oczywiście na miarę moich możliwości). Pozdrawiam :)
Usuńja soli nie jadam juz od niepamiętam kiedy,a cukier 2lata jak się z nim rozstałam na dobre.Szczerze?nie brakuje mi ich w mojej diecie😊
OdpowiedzUsuńja soli nie jadam juz od niepamiętam kiedy,a cukier 2lata jak się z nim rozstałam na dobre.Szczerze?nie brakuje mi ich w mojej diecie😊
OdpowiedzUsuń50 year old Technical Writer Abdul Whitten, hailing from Happy Valley-Goose Bay enjoys watching movies like Eve of Destruction and Yo-yoing. Took a trip to Palmeral of Elche and drives a Crossfire Roadster. sprawdz ten link tutaj teraz
OdpowiedzUsuń