Menu

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Zdrowe zamienniki do świątecznych wypieków

...świątecznych i nie tylko. Myślę, że wykorzystacie poniższe wskazówki “ciotki dobra rada” także w przyszłości :)

Takie małe “czary-mary” zredukują kaloryczność wypieków, dostarczą wielu składników odżywczych, błonnika, witamin i zdrowych tłuszczów.


No to lecim:


Zdrowe zamienniki margaryny

Margaryna nie jest zdrowym tłuszczem, myślę że każdy o tym wie, więc nie podlega to żadnej dyskusji ;) W telegraficznym skrócie, to przemysłowo utwardzone tłuszcze roślinne, często doprawione tymi najgorszymi barwnikami, polepszaczami smaku, emulgatorami, solą a nawet cukrem. Nie psujmy domowych wypieków używając to świństewko. Do wypieków doskonale nada się:

olej kokosowy: używamy w proporcji 1:1, czyli potrzebną w przepisie ilość margaryny zamieniamy na taką samą ilość oleju kokosowego. O zaletach oleju kokosowego już wspominałam. Króciutko dla przypomnienia: posiada wiele wartości odżywczych i właściwości lecznicze, działa bakteriobójczo, przeciwzapalnie i antygrzybiczo; zawiera bardzo dobre kwasy tłuszczowe, które świetnie wpływają na cały organizm, nasz mózg i serce...i wiele innych.

awokado: o zaletach wprowadzenia do diety awokado już pisałam tutaj. Zamieniając margarynę/olej na ten maślany owoc wzbogacimy nasze ciastki o szereg składników odżywczych i zdrowe tłuszcze. Jak dawkować? 1:1, czyli taka sama ilość co margaryny, można też zrobić pół na pół z olejem kokosowym. Jeśli użyjemy awokado, należałoby wydłużyć nieco czas pieczenia przy jednoczesnym zredukowaniu temperatury o ¼ aby ciasto nie spiekło się za szybko).

purée z banana: zmiksowany “na papkę” banan zadziała podobnie jak awokado. Jak dawkować? Proporcja 1:1, czyli taka sama ilość co margaryny. Jeśli obawiacie się takiej 100% zamiany można z powodzeniem zastosować taki mus z banana, pół na pól z olejem kokosowym. Również w tym przypadku należy obniżyć temperaturę pieczenia i nieco wydłużyć czas przesiadywania ciacha w piekarniku. Jeśli zdecydujemy się na ten zamiennik w przypadku tłuszczu, automatycznie zastosujmy inną opcję zamiennika cukru.


Zamienniki mąki pszennej

Wiele osób z różnych powodów rezygnuje z pszenicy w diecie. Prawda jest taka, że obecnie jest to zboże, które naprawdę mało dobrego wnosi do naszych organizmów, ponieważ zawiera sporo szkodliwych substancji (zmiana w sposobie upraw, liczy się ilość nie jakość). Aby nasz wypiek zyskał na wartościach odżywczych można ze spokojnym sercem zamienić mąkę pszenną na:

mus z czarnej/białej fasoli: używając fasoli zamiast mąki ciasto uzyska puszystą, lekko wilgotną konsystencję. Nasz wypiek wzbogacimy o sporą ilość błonnika, witaminy i składniki mineralne. Kaloryczność wypieku znacznie się zmniejszy. Jak dawkować? Można spokojnie całość potrzebnej do ciasta mąki zamienić na purée z fasoli. Idealnie komponuje się w duecie z kakao i z korzennymi przyprawami. Pycha :)

mąkę kokosową: i w tym przypadku wypiek wzbogacimy o sporą ilość błonnika. Dodatkowo znacznie utniemy ilość węglowodanów, ponieważ to mąka niskowęglowodanowa. Jak dawkować? Należy pamiętać, że mąka kokosowa mocno chłonie wilgoć i tym samym pęcznieje. Należy więc użyć jej mniej niż pszennej (4 razy). Tak więc 1 szklankę mąki pszennej zamieniamy na ¼ mąki kokosowej. Na koniec dodam, że jest produktem bezglutenowym, nie uczula.

mąkę z tapioki (manioku): lekkostrawna, bezglutenowa, nie uczula. W żaden sposób nie wpłynie na smak wypieku, ponieważ jest bardzo neutralna. Jak dawkować? Pół szklanki tej mąki w zamian za 1 szklankę pszennej.

mąkę jaglaną: czyli po prostu zmielona kasza jaglana, więc nasz wypiek wzbogacimy o wszystkie dobroci, które ona zawiera (m.in. witaminę E i witaminy z grupy B, składniki mineralne głównie wapń, żelazo, krzem, potas i magnez, antyoksydanty, lecytynę). Jest lekkostrawna, tak więc nasz wypiek stanie się mniejszym wyzwaniem dla naszego żołądka, ponieważ nie obciąży go tak, jak mąka pszenna. Jest bezglutenowa, nie uczula. Jak dawkować? W tym przypadku należy użyć nieco więcej takiej mąki; 1 szklankę pszennej zastąpi 1 ½ szklanka jaglanki. Muszę zaznaczyć, że wypieki nie będą puszyste, konsystencja ciasta będzie raczej zbita i wilgotna, ale smak boski :)

Można również użyć kaszy jaglanej. Wtedy wystarczy ją przepłukać, podgotować i odstawić aż napęcznieje i przestygnie.


Zdrowe zamienniki cukru

Aby sięgać po świąteczne słodkie pychoty bez żadnych wyrzutów sumienia, można biały cukier zastąpić zdrowymi odpowiednikami:

mus z suszonych/świeżych owoców: do tej roli idealnie nadadzą się suszone daktyle, śliwki lub figi. Ze świeżych owoców najlepiej wybrać mus ze słodkich jabłek, dojrzałego mango lub banana. Jeśli zdecydujemy się na taką opcję “słodzika” musimy pamiętać, aby zredukować płynne składniki o ¼ ponieważ owoce same w sobie dostarczą wilgoci.

stewia: suszone liście stewii to w 100% naturalny słodzik, najbardziej przetworzona forma to tabletki, której nie polecam, ponieważ może zawierać wiele niechcianych dodatków. Jest od 200 do 400 razy słodsza od białego cukru (w zależności od występujących glikozydów), a nie zawiera kalorii. Jest odporna na wysokie temperatury więc nie traci swoich właściwości. Dobrze działa na trzustkę (regeneruje), obniża ciśnienie krwi, ma działanie antybakteryjne i przeciwgrzybicze, wzmacnia odporność organizmu, łagodzi dolegliwości trawienne. Idealna dla diabetyków, ponieważ zwiększa tolerancję na glukozę i nie podnosi jej poziomu we krwi. Zawiera wapń, potas, magnez, żelazo, chrom, mangan, selen, krzem, cynk, witaminy z grupy B, witaminę C, beta-karoten.

100ml stewii w płynie odpowiada 3,2 kg cukru
1 tabletka = 1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka proszku ze stewii = szklanka cukru
¼ łyżeczki stewii = łyżka cukru
“czubeczek” łyżeczki proszku stewii = łyżeczka cukru

ksylitol: to inaczej cukier brzozowy. Smakuje praktycznie jak biały cukier, jednak ma mniej kalorii, nie podnosi poziomu glukozy we krwi i ma niski indeks glikemiczny. Jego słodycz równa jest słodyczy cukru, czyli dawkowanie 1:1.
Zwiększa przyswajania wapnia i magnezu z przewodu pokarmowego, dobrze wpływa na stan jamy ustnej i pomaga w zapobieganiu próchnicy zębów. Ma podobno działanie prebiotyczne ( jest pożywką dla dobrych bakterii jelitowych), przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze oraz zasadotwórcze (tym samym łagodzi dolegliwości żołądkowe oraz pomaga zachować prawidłową mikroflorę przewodu pokarmowego).

cukier kokosowy: to cukier z karmelową nutką, jest idealny do wypieków i odporny na wysoką temperaturę. Ma niski indeks glikemiczny, nie podnosi poziomu glukozy we krwi, to również idealna propozycja dla diabetyków. W jego skład wchodzi potas, magnez, cynk, żelazo, witaminy B1, B2, B3, B6 i C. Dawkować tak samo jak cukier biały.




Krótko na “do widzenia”


Mam nadzieję, że powyższe małe rady będą dla Was chociaż minimalną pomocą. Nie bójcie się eksperymentować i próbować nowych rzeczy. Słodkości robione przez nas mogą być na prawdę pyszne i przy tym zdrowe, jeśli tylko sami będziemy tego chcieli.

Dbajcie o swoje brzuchole :)

Ja śmigam do garów, pichcić ciacho i inne świąteczne delicje :D

wtorek, 15 grudnia 2015

Ciemna strona zdrowej żywności

Długich wakacji od etykiet Wam nie zrobiłam, wiem ;) Jednak nie mogłam się powstrzymać (to już chyba uzależnienie ;p). Tym razem moim wścibskim okiem rzuciłam w stronę półek z fit-bio-zdrową żywnością (zwane zielony kącik), na jakie możemy trafić w sieci sklepów Rossmann.

Na takiej “zielonej półce” chciałoby się trafiać na same produkty bez skazy. Jednak Disney tej bajki nie napisał i wśród wielu całkiem dobrych i rzeczywiście zdrowych produktów, niestety rozpychają się łokciami nieziemskie chwasty.

Dziś nie będzie krótko i treściwie, tak więc przechodzę szybko do konkretów.

Zacznę od takich hitów jak:



Dietetyczne dania w proszku

Co to za cuda? Według producentów, to zamienniki posiłków, które mają pomóc w utracie masy ciała.



Quicker gulasz wołowy: w składzie m.in.: kasza gryczana instant (56%), wołowina liofilizowana (10%), cukier, maltodekstryna, dekstroza, ekstrakt z drożdży (czyli nic innego jak glutaminian sodu, to cholerstwo kryje się pod wieloma nazwami. W ramach przypomnienia: substancja silnie uczulająca i uzależniająca, przyczynia się do migrenowych bólów głowy, astmy, bólów żołądka, kołatania serca, nadmiernej potliwości, podwyższa ciśnienie krwi, ma negatywny wpływ na układ nerwowy i mięśniowy, zwiększa ryzyko wystąpienia otyłości, może podrażniać układ oddechowy, przyczynia się do pogłębiania choroby Alzheimera), śmietanka w proszku zawierająca cukier. W takiej porcji siedzą 3 łyżeczki cukru. Jak dla mnie, całość nie brzmi smacznie a tym bardziej zdrowo. Czy zrezygnowałabym z domowego obiadu na rzecz czegoś takiego? - Po moim trupie.

Bananowy koktajl Smart Food: w składzie m.in.: fruktoza, rafinowany olej palmowy i sojowy, syrop glukozowy, aromaty, zagęszczacze: karagen (niebezpieczny, przyczynia się do powodowania nowotworu żołądka, wrzodów, zapalenia jelit) i guma guar, lecytyna sojowa (powoduje reakcje alergiczne), regulator kwasowości: chlorek potasu (E508 - niekorzystny, może powodować wrzody żołądka, toksyczny dla wątroby, układu krwionośnego i oddechowego), tlenek magnezu (generalnie bezpieczny, jednak może działać przeczyszczająco, zakazany w niektórych krajach), substancja słodząca: rebaudiozyd A (z liści stewii).
Producent wyraźnie zaznacza na opakowaniu, że koktajl jest słodzony stewią. Hmm, no super, tylko po jakiego grzyba dorzucił do tego fruktozę i syrop glukozowy? W efekcie jedna porcja strzela do nas 27,1g cukru! No padłam trupem, jak babcię kocham. Koktajl ma mieć smak bananowy, ale bananka tu nie uświadczysz. Całą robotę odwala aromat - niestety nie naturalny. Do tego stabilizatory, zagęstniki, regulatory kwasowości, emulgatory. Co z tego, że niektóre niby bezpieczne dla zdrowia, ale to chemia, a chemii mówimy głośne i stanowcze nie! Inne koktajle tej firmy również wypadają blado. Czekoladowy i truskawkowy nie są tak naszprycowane cukrem, ale znajdziecie tam jedne z najgorszych słodzików tj.aspartam i acesulfam k. Reszta składu również nie zachwyca. Czy ja zamieniłabym jakikolwiek zrobiony własnymi “rencami” posiłek na coś takiego - a w życiu! Smart food to na pewno nie jest. Fu!


Dla porównania inna firma proponująca nam koktajle, które niby mogą zastąpić każdy posiłek. Sprzedawane w pięciopakach - woohoo!

W składzie Novello koktajl jabłkowo-cynamonowy m.in.: kwas cytrynowy, lecytyna sojowa, substancje słodzące: acesulfam k, cyklaminian sodu (pogarsza stany chorobowe u osób cierpiących na Parkinsona i epilepsję, może przyczyniać się do powstawania nowotworów), sacharynian sodu (możliwe działanie rakotwórcze, należy unikać, zakazany w niektórych krajach), cukier, aromaty, barwnik: czerwień koszenilowa A (należy unikać ponieważ może powodować reakcje alergiczne, astmę, może również źle wpływać na wątrobę i nerki, powodować bezpłodność, ma działanie kancerogenne, czyli zwiększa ryzyko rozwoju nowotworu).


Zupa-krem z groszku Smart Food: w składzie m.in.: suszony groszek (6,7% - mało!), rafinowany olej palmowy, sól, aromaty, barwnik: karmel, środki zagęszczające a wśród nich: guma ksantanowa (sfermentowany cukier pozyskiwany przeważnie z kukurydzy, soi lub pszenicy genetycznie modyfikowanej, działanie przeczyszczające, może pogłębiać niektóre schorzenia tj. zespół jelita drażliwego i zapalenie okrężnicy, może podrażniać układ trawienny, uczula), karmeloza (zakłóca trawienie), alginian sodu (blokuje wchłanianie składników odżywczych), hydrolizowane białka roślinne, czyli glutaminian sodu. Produkt zawiera siarczany (niebezpieczne dla zdrowia, zakłócają pracę jelit, powodują reakcje alergiczne, bóle głowy, nudności, zaostrzają astmę, utratę witaminy B12).


Producenci dietetycznych posiłków w proszku, które miałam możliwość sprawdzić, mają w swojej ofercie sporo przeróżnych gotowców. W składzie rafinowane oleje, glutaminian sodu ukrywający się pod różnymi nazwami, zagęstniki, wypełniacze, spulchniacze. W produktach Smart Food białko, moim zdaniem, kiepskiej jakości np. białka mleka, teksturowane białko sojowe, mleko w proszku. Marka Novello poza mlekiem w proszku dorzuciła izolat białka sojowego i koncentrat białek serwatkowych, które często można spotkać w składzie tańszych odżywek dla sportowców. Przyswajalność dodawanych witamin stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Ktoś może stwierdzić, że sceny dantejskie na etykietach się nie odstawiają, bo nie ma tu najgorszego syfu, fakt. Jednak trzeba postawić zasadnicze pytanie: czy taki koktajl/obiad z torebki jest w stanie rzeczywiście zastąpić nam posiłek? Moim zdaniem w żadnym wypadku. To żywność przetworzona, sztuczna, napakowana chemią, nie mająca nic wspólnego z pełnowartościowym jedzeniem. Dieta oparta na takich posiłkach to najlepsza droga do wyniszczenia organizmu, niedoboru witamin i składników odżywczych.

Mój osobisty króliczek doświadczalny (społecznik, żeby nie było ;p), poniekąd potwierdził moją tezę. Przetestował dwa koktajle (truskawka, banan) i wyraził swoją opinię. W telegraficznym skrócie, to naprawdę pic na wodę fotomontaż. Po wypiciu koktajlu Króliczek miał ochotę zjeść normalny, konkretny posiłek (wytrzymał godzinę, po tym czasie głód stał się nieznośny). Koktajl w żaden sposób nie nasycił i nie zaspokoił uczucia głodu. Jedynie poziom cukru w organizmie przekroczył europejskie normy. Przesłodzone “cudo” nie działa tak jak producent sobie wymarzył. Króliczek zniechęcił się skutecznie i zrezygnował testowania innych “delicji w proszku”. Na całe szczęście bo to siostra moja rodzona.


Lecimy dalej:




Batony/przekąski typu musli

Często kuszą, bo wydają się być idealną alternatywą dla “typowego słodycza”. I pomimo, że na sklepowych półkach można czasem ustrzelić batona musli dobrej jakości, to najwięcej niestety jest tych gadzin, których zdecydowanie należy unikać. Poniżej trzy przykłady:


Oshee vitamin musli bar: w składzie m.in. syrop glukozowy, cukier, żurawina w której również jest cukier i olej słonecznikowy, glukoza, tłuszcz z nasion palmy oleistej, lecytyna sojowa, sorbitole (sub.utrzymująca wilgoć), kwas cytrynowy, aromat i substancje wzbogacające tj.witaminy, których nasz organizm i tak najprawdopodobniej nie przyswoi. Polewa kakaowo-mleczna kryje w sobie m.in.: cukier, całkowicie utwardzony tłuszcz z palmy oleistej (czyli palmowy), lecytynę sojową, aromaty. W efekcie wciągamy 4,5 łyżeczki cukru.

Fit snack ziarnisty: w składzie m.in. tłuszcz roślinny częściowo utwardzony, oleje roślinne częściowo utwardzone (palmowy, rzepakowy), kwas cytrynowy, aromaty, barwnik annato (E160b - należy unikać, powoduje alergie, niedociśnienie, egzemę, bóle głowy u dzieci. Jest zakazany w Australii); masa krówkowa: sacharoza, cukier, syrop glukozowy, miód sztuczny-płynny (syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, kwas cytrynowy, barwnik karmel amoniakalny (E150c - należy unikać: nadpobudliwość, choroby wątroby i żołądka, może powodować bezpłodność)), aromat; a na dokładkę cukier wanilinowy (w ramach przypomnienia: wanilina, to syntetyczny związek, który może wywołać egzemę, podrażnienia i zapalenia skóry, zmiany pigmentacji. W Narodowym Instytucie Zdrowia Stanów Zjednoczonych widnieje w rejestrze niebezpiecznych związków chemicznych i jest oznaczona symbolem R22 co oznacza, że działa szkodliwie po połknięciu). Oh dear God!

Emco granola bar: w składzie m.in. cukier inwertowany (glukoza, fruktoza), płatki wielozbożowe zawierające cukier, miód i sól; ryż ekstrudowany zawierający cukier, ekstrakt słodowy i sól; syrop maltozowy, rodzynki + olej słonecznikowy, żurawina + cukier trzcinowy i olej słonecznikowy, dekstroza. Wsuwamy 3 łyżeczki cukru.




Musli śniadaniowe

Wszystkie płatki i chrupki śniadaniowe z rodziny “gotowców” to zło - wiadomo. Zdecydowana większość musli, również. W takich produktach zdrowia brak, a cukier często wychodzi na prowadzenie. Przykładowo w:

Bakalland Ba!: w składzie m.in.: cukier, rodzynki z olejem bawełnianym i/lub słonecznikowym, syrop glukozowy, żurawina z olejem słonecznikowym i cukrem, morela z dwutlenkiem siarki (niebezpieczny, ponadto niszczy witaminę B12), olej palmowy, śliwka z sorbinianem potasu, aromaty, sól. W 100g produktu jest prawie 7 łyżeczek cukru.

Sante Granola: w składzie m.in.: nierafinowany cukier trzcinowy, syrop glukozowy, tłuszcz palmowy, cukier, ekstrakt słodu jęczmiennego, węglany sodu (sub.spulchniająca, niekorzystnie wpływa na organizm, duże dawki mogą spowodować krwawienia żołądkowo-jelitowe, biegunki, wymioty, w skrajnych przypadkach...śmierć. Wow, grubo), aromaty, olej słonecznikowy. 100g produktu funduje nam 5,5 łyżeczek cukru.

enerBio: w składzie m.in.: cukier trzcinowy, tłuszcz palmowy, syrop ryżowy, prażony ryż z solą i słodem jęczmiennym, gorzka kuwertura zawierająca cukier trzcinowy. 100g zawiera prawie 5,5 łyżeczek cukru. Składniki są ekologiczne, jednak producent nie umieścił informacji, że tłuszcz palmowy jest nierafinowany, czyli jest utwardzony.




Nuss-Mischung
mieszanka orzechów w przyprawach



W składzie m.in.: olej rzepakowy, sól, cukier, dekstroza, wzmacniacze smaku (hydrolizowane białko rzepakowe i kukurydziane oraz ekstrakt z drożdży - pod tymi nazwami kryje się nic innego jak glutaminian sodu), aromat. Orzechy to dobra przekąska, jednak nie w takiej formie. Zawsze powtarzam, że najlepiej wybierać te w łupinie. Trochę zachodu nas to kosztuje i pracy, żeby się do nich dobrać, ale tym sposobem zjemy wartościowy produkt, bez cukru, soli i utwardzonego tłuszczu.





Napoje aloesowe

Przez wzgląd na lecznicze właściwości aloesu, napój aloesowy może kojarzyć się ze zdrową odskocznią od np. wody mineralnej. Niestety nie w przypadku niżej wymienionych produktów:


Frugo aloe vera: cukier, zagęszczony sok jabłkowy i winogronowy (20%), cząstki miąższu aloe vera (5%), regulatory kwasowości w tym kwas cytrynowy (bezwartościowa substancja syntetyczna, uznawana za rakotwórczą) i mleczan wapnia (niby bezpieczny, ale może doprowadzić do zaburzeń przemiany materii jeśli w układzie trawiennym występują jakieś nieprawidłowości lub nie został jeszcze dobrze rozwinięty, w Kanadzie substancja zakazana), guma gellan i ksantanowa, aromaty. Napój aloesowy, a więcej w nim soku jabłkowego i winogronowego niż aloesu, słabo. Ponadto wypijając butelkę (500ml) strzelamy do żołądków prawie (o zgrozo) 10 -cioma łyżeczkami cukru!

OKF aloe vera: koncentrat soku z aloesu (23%), miąższ aloesowy (7%), mleczan wapnia, kwas cytrynowy, guma gellan. Cukru brak, ale jest substancja słodząca, która się zwie sukraloza, owiana jest dość kiepską sławą; w organizmie ludzkim rozkłada się na szkodliwe związki, a przy jej produkcji stosuje się fosgen tj. bardzo toksyczny gaz (już o tym wspominałam).




Wasa sandwich pomidor-bazylia


Wasa sandwich to profanacja kanapki. To nie jest dobra przekąska i nie mam pojęcia dlaczego to coś znalazło miejscówkę na półce ze zdrową żywnością.
W składzie m.in.: mąka pszenna, tłuszcz palmowy, rzepakowy i shea, maltodekstryna pszenna, cukier, ser przetworzony w proszku (ser, sól emulgująca: fosforan sodu - niebezpieczny, zakłóca trawienie, przyczynia się do niszczenia zębów i utraty wapnia), sól, kwas fosforowy (niebezpieczny, zakłóca trawienie, zaburza metabolizm wapnia, niekorzystny wpływ na kości i zęby, silnie pobudza układ nerwowy). Pomidora (0,69%) i bazylii (0,02%) znajdziemy śladowe ilości więc największą robotę robi sztuczny aromat.




Paluszki Lubella Natures


Skład: mąka pszenna, tłuszcz palmowy, cukier, sól, węglany amonu i sodu, drożdże.
Opakowanie i nazwa przyciągają oko, ale gdzie tu “natures” nie mam pojęcia. Ok, przyznać trzeba, że nie ma tu żadnych wypełniaczy np. skrobi modyfikowanej czy maltodekstryny, które w paluszkach być lubią i wstrętnych wzmacniaczy smaku. Jednak nie zmienia to faktu, że to paluszki, które do zdrowej żywności nie należą.


W “zielonym kąciku” znajdziemy bogaty asortyment rossmannowej marki enerBio. Poniżej kilka produktów, które pomimo tego, że składają się w głównej mierze ze składników ekologicznych, nie pasują do kategorii “zdrowa żywność”


Kostka rosołowa


W składzie jest m.in: sól morska, olej palmowy, skrobia kukurydziana, syrop glukozowy, cukier karmelowy, olej słonecznikowy. Kostki rosołowe nie są zdrową przyprawą. Zawierają często glutaminian sodu i jego pochodne, pełno soli, sztucznych aromatów itd. W tej kostce na szczęście nie ma tej całej elity, jednak jej skład wcale nie zachęca. Owszem to kostka bio - jak sama nazwa wskazuje. Jednak nie kręci mnie wcinanie utwardzonego bio oleju palmowego, syropu glukozowego i cukru. Do domowej roboty bulionu raczej nie dodajecie takich rarytasów.




Masło orzechowe


Kto mnie zna ten wie, że masło orzechowe mogę wyjadać paluchami ze słoika. Najczęściej stawiam na masło homemade, jednak gdy leń mnie zaatakuje i skuszę się na kupne, bardzo ważne jest dla mnie, aby takie masło nie zawierało niepotrzebnych dodatków. Ten produkt nie straszy ilością wymienionych składników na etykiecie, jednak zawiera tłuszcz palmowy i cukier, a moim zdaniem masło orzechowe nie powinno tego duetu zawierać. W słoiczku siedzią prawie 4 łyżeczki cukru..po co?





Orkiszowe ciastka dla dzieci


O dobrej jakości kupne ciastka jest ciężko. Moim zdaniem to kolejny dowód na to, że nie można sugerować się opakowaniem ani tym, że produkt jest eko i producent kieruje go do dzieciaków. W składzie oczywiście znajduje się utwardzony tłuszcz palmowy, sól, węglany sodu (sub.spulchniająca, niekorzystnie wpływa na organizm, duże dawki mogą spowodować krwawienia żołądkowo-jelitowe, biegunki, wymioty, w skrajnych przypadkach...śmierć.) i winiany potasu (mogą działać przeczyszczająco). Producent posłodził ciastka miodem i (niestety) cukrem, co łącznie sprawia, że w 100g ciastek mieści się ponad 5 łyżeczek cukru.





Migdały w białej czekoladzie


W składzie m.in: prażone migdały (40%), biała czekolada (56%) składająca się z surowego cukru trzcinowego, polewa (guma arabska - niekorzystna dla zdrowia, cukier, miód). Wcinając taką paczuszkę fundujemy organizmowi ponad 8 łyżeczek cukru.


Krótko na “do widzenia”


W/w produkty to kolejna lekcja kończąca się puentą: nie sięgaj po produkt “na ślepo”.
Zerkając na niektóre etykiety, od samego czytania można dostać raka z przerzutami (pół żartem, pół serio..).

Hasłem “zdrowa żywność” tak na prawdę można operować bez limitów, ponieważ nie ma żadnych przepisów, które by ten proces regulowały. Tak więc pod sloganem “eko”, “bio”, ”organic” może kryć się naprawdę paskudny produkt. Wystarczy, żeby przynajmniej w 95% był wyprodukowany metodami ekologicznymi. Nieważna jest jakość składników, ilość chemii, cukru, utwardzonego tłuszczu, wzmacniaczy smaku i ulepszaczy. Jak jest eko, to jest gut - nonsens.

Nie myślcie, że uwzięłam się na sieć sklepów Rossmann. Prawda (smutna i bolesna) jest taka, że nawet w sklepach ekologicznych można naciąć się na pseudo zdrowe produkty.
Tak więc zdrowej żywności nie definiuje półka/miejsce, w którym dany produkt się znajduje. Nie decyduje o tym również slogan na opakowaniu czy inne chwytliwe eko-hasła, którymi karmią nas producenci.

Wizytówką wartościowego i pożywnego produktu jest zawsze etykieta.
Kurtyna.

czwartek, 3 grudnia 2015

6 powodów, dla których warto trenować

Dziś frunie do Was lekkość słowa, taka z życia wydłubana, bez naukowego bełkotu i straszenia ilością E na talerzu ;)
Bo przecież nie pisze do Was lekarz, nie pisze sportsmenka. Pisze zwyczajna dziewucha, która lubi być na endorfinowym haju :D

Tak więc o czym to dzisiaj? A o sporcie, jednak z nieco innej strony. Nie będę robić prania mózgów i usilnie nakłaniać do treningów, machając przy tym batem (a może? joke ;)). Chciałabym, żeby każdy kto jeszcze do tematu podchodzi jak diabeł do święconej wody, zrozumiał, że aktywność fizyczna to nie kara klęczenia na grochu, a świetna odskocznia od codziennego bałaganu.

Dlaczego więc warto ruszyć tyłek z kanapy, odłożyć pilota, laptopa i wszystkie inne pożeracze czasu? Odpowiadając na to pytanie odkładam na bok cele, które przeważnie sobie stawiamy włączając w życie trening. Dziś nie chodzi o sparing z nadmiarem tkanki tłuszczowej, walkę o większego bicka czy półdupek. Dziś nie o tym. Dziś o kilku rzeczach, które zmienią się w Waszym życiu, gdy w tygodniowym grafiku stałym punktem będzie trening.



Do konkretów więc. Przed Wami:

6 powodów dlaczego warto trenować




1. Strzał energii i dobrego samopoczucia

Systematyczna aktywność fizyczna to skuteczny nokaut dla wszelkich odmian i gatunków negatywnych emocji. Endorfiny robią robotę, wiadomo. Nie trzeba nosić pod czaszką Einsteina, aby wiedzieć, że wpływa to bardzo pozytywnie na nasz ogólny stan i podejście do prozy życia. Regularność w treningach doprowadzi do cyklicznie powtarzającej się endorfinowej euforii, a ona sprawi, że uczucie wiecznej szczęśliwości będzie Twoim wiernym towarzyszem na wieki wieków :) Wcale nie trzeba zostawiać po sobie mokrej plamy na treningu, żeby naładować się endorfiną. Najważniejsze jest, aby znaleźć taką aktywność fizyczną, która za każdym razem w efekcie końcowym pozytywnie Cię kopnie!



2. Kształtowanie charakteru

Trenując regularnie szlifujemy swoje mocne strony. Początkowo możemy nawet nie zdawać sobie z tego sprawy. Trening bladym świtem lub późnym wieczorem, bez względu na aurę panującą za oknem. Realizowanie swoich planów, sukcesywne i celowe podnoszenie poprzeczki dla sprawdzenia samego siebie. Przecież nikt nam noża na gardle nie trzyma, a Św. Mikołaj w moherowej skarpecie motywacji w prezencie nie zostawia. To my sami tego chcemy, wystawiając swoją siłę i wytrzymałość na niemałą próbę. Wbrew pozorom to nie tylko test dla naszego ciała, tu głowa odgrywa ogromną rolę. Serwujemy sobie niezłą musztrę, która daje nam ogromną satysfakcję, uczy samokontroli i dyscypliny. Rozliczamy się z własnych działań przed samym sobą, a to buduje lojalność do nas samych co jest cholernie cenną cechą.



3. Większe poczucie własnej wartości + samoakceptacja

Aktywność fizyczna jest jak naturalny botoks. Odmładza i konserwuje od środka. Żadna pigułka i kosmetyk, wyszczuplające majty 
à la Bridget Jones czy szpachla make up’u, nie da takich efektów jak systematycznie uprawiany sport. Te przyjemne nie tylko dla oka, zmiany sprawiają, że czujemy maksymalny komfort we własnej skórze. Bez wątpienia buduje to większe poczucie własnej wartości. I nie chodzi mi o nałogowe strzelanie “słit foci” do lustra czy samouwielbienie uszami wypływające. Chodzi o nabranie pewności siebie i równocześnie zdrowego dystansu. Człowiek pracujący nad sobą, trenujący jakkolwiek, żyjący na co dzień ze swoim sportowym flow, patrzy na siebie łaskawszym okiem. Czuje się jak po porządnym wywietrzeniu czaszki, a jego wcześniejszy, często bardzo przekłamany obraz samego siebie wylatuje za drzwi. Stąpa pewniej po tej ziemi, ogarnia codzienność, jest asertywny, kreatywny. Bo w tym wszystkim najważniejsze jest to, że nie tylko ciało dostaje endorfinowego kopa, ale głowa, przede wszystkim głowa!



4. Lepszy sen

Gdy endorfiny w Twoim organizmie sięgają zenitu, przyjemny błogostan wkrada się w każdy zakamarek ciała. Taki stan rzeczy umożliwia relaks przez ogromne R. Głowa wolna od zmartwień wręcza organizmowi bilet na wakacje. Jeśli ponadto chwilę przed położeniem się spać przewietrzysz pokój, na godzinę przed snem odstawisz sprzed nosa “-fona”, oczy odpoczną od ekranu telewizora, będziesz spać jak bobas (który ma już za sobą nocne kolki i ząbkowanie, ma się rozumieć) ;)



5. Większa odporność organizmu (na stres i infekcje)

Kiedy dbamy o to aby regularnie endorfiny nam nosem kapały, mamy w sobie super moce i jesteśmy jak Avengers od Marvela ;) Serio, serio nie kłamczuszkuję. Regularne uprawianie sportu wpływa korzystnie na ośrodkowy układ nerwowy (endorfiny wiadomo). Redukuje napięcie, które powstaje w wyniku odczuwania stresu i jednocześnie podnosi odporność organizmu. Oczywiście wszystko potwierdzone badaniami i pieczęcią Ministerstwa Zdrowia przyklepane ;) Po ludzku pisząc, zestresowany organizm to osłabiony organizm. W dzisiejszych cudownych czasach stres często jemy na śniadanie, to nieodłączny element codzienności na różnym podłożu życia. Aktywność fizyczna jest najskuteczniejszą tabletką na te upierdliwości. Łatwiej pokonasz codzienne problemy, stres będzie Ci zjawiskiem obcym bądź bardzo rzadkim, bo nie oszukujmy się jesteśmy tylko ludźmi i czasami nie wkurzyć się po prostu nie sposób ;)



6. Organizacja czasu - full control

Codzienny młyn, przekładający się na brak czasu jest chyba jedną z najczęstszych wymówek.
Paradoksalnie na początku będzie chaos (być może całkiem spory). Bo zanim Twój grafik osiągnie organizacyjny level master, musi się zadziać bałagan kreatywny. W końcu w już i tak dość napięty rozkład jazdy chcesz wcisnąć regularny trening. Sytuację opanujesz szybciej niż się wydaje. Doba wejdzie w stan harmonii, bo zapanujesz nad swoim czasem i pomimo działania na wysokich obrotach, wszystko będzie śmigać jak w szwajcarskim zegarku. A Ty poczujesz ten komfort, że wszystko ma swój czas i miejsce.







Jaki morał z tej bajki?


Warto czasem odstawić na bok parcie na cel i doceniać inne, niezwykle cenne profity wynikające z uprawiania aktywności fizycznej. Wiadomo, że najczęściej priorytetem jest poprawa kształtów i korygowanie sylwetki. Jednak mając świadomość tego, że robimy znacznie więcej dla naszego ciała niż niwelowanie przeszkadzających nam defektów, dostarczamy sobie kolejnego bardzo ważnego bodźca, aby w swoich działaniach wytrwać i nie rezygnować, nawet jeśli progres dzieje się małymi kroczkami.

Myślicie pewnie: “No oszalała, najpierw nam mędzi, żeby nie tracić swojego celu z oczu, a teraz pisze, żeby się tak nim nie przejmować? What is wrong with you girl?“.

To nie do końca tak. Żebyśmy się więc w pełni zrozumieli, wyjaśniam. Trzeba trzymać swój cel za nogi, pamiętać po co się zaczęło i do czego się dąży. To fundament, który sprawia, że się w tym wszystkim nie pogubimy. Jednak mimo to nie można zapominać, że aktywność fizyczna jest strzałem świetnego samopoczucia i zdrowia dla naszego organizmu, antidotum na zmęczenie i stres, a co najważniejsze niezastąpioną formą chillout’u.

I kropką niech będzie bez wątpienia mądra myśl: “Ruch może zastąpić wszystkie lekarstwa, ale żadne lekarstwo nie jest w stanie zastąpić ruchu” Tissot.

Dbajcie o siebie!


Peace :*

poniedziałek, 23 listopada 2015

Produkty dla dzieci a zdrowie cz.II

Obiecany post wjechał na salony ;) Poniżej lista produktów, kierowanych bezpośrednio do dzieciaczków, które nie straszą swoim składem. Standardowo, polowanie na produkty urządziłam w markecie, żeby sprawdzić czy jest szansa żeby podczas robienia codziennych zakupów zadbać o najmłodszych w rodzinie, bez szkody dla ich zdrowia. Tak jak poprzednim razem, sięgając po produkt nie kierowałam się marką, a elementami opakowań, które mogą przyciągnąć oczy dziecka lub świadczą o bezpośrednim kierowaniu produktu do najmłodszych konsumentów.

Jeśli chodzi o ilość produktów - szału nie ma, wiem. Powiem szczerze, jest ciężko. Człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że na obecnym rynku żywności jest naprawdę ogrom spożywczych śmieci. Natomiast produktów dobrych, wartościowych i nie potraktowanych grubą szpachlą chemii czy innych “przepysznych” dodatków, często można ze świeczką szukać.

Najgorszy jest fakt, że żołądki dzieciaków obrywają równie mocno co nasze, jeśli nie zwracamy uwagi na to co kupujemy. Co jest jeszcze solą w oku? To, że producentom żywności dziecko kojarzy się z cukierkiem (dosłownie i w przenośni). Dzieci nagminnie są utożsamiane ze słodkim smakiem, z cukrem, pod każdą możliwą postacią. I nie chodzi w tym momencie tylko i wyłącznie o szeroki asortyment półek ze słodyczami...

Nie będę przedłużać, lecimy z tematem :)




Woda mineralna Staropolanka kids, Jurajska junior i Tesco Aqualinka



Na plan pierwszy, woda mineralna dla dzieci. W głowie fanfary mi grały niemalże, gdy przeczytałam, że wszystkie trzy produkty nie zawierają żadnych substancji słodzących, polepszaczy smaku czy benzoesanu sodu (pamiętacie Frutka aqua?). To wody, czyste wody, po prostu. Etykiety ze względu na kolorowe rysunki mogą przyciągać wzrok dziecka. Jeśli Wasz serdelek wyciągnie łapkę po taką wodę mineralną, możecie ją podać z zamkniętymi oczami :) Przybijam piątki producentom.





Musy owocowe i warzywne w tubkach



HiPP wesołe owoce: produkt składa się w 100% z owoców pochodzących z rolnictwa ekologicznego. Gruszki 75%, śliwki 22%, czarna porzeczka 3%.


BoboVita: brokuł 45%, ziemniaki 20%, kurczak 8% i resztę stanowi woda. Produkt nie zawiera dodatkowego cukru i soli.

Erdbär freche freunde: mus jabłkowy 62,5%, mus gruszkowy 20%, mus marchewkowy 10%, puree z dyni 5%, resztę tj. 2,5% stanowią koncentraty soku jabłkowego i cytrynowego.

Leon Hortex: w składzie znajdziemy 70% soku jabłkowego z soku zagęszczonego i przecieru, 20% przecieru bananowego i 10% przecieru gruszkowego. Jedyna rzecz do jakiej można by się przyczepić to wspólny procent określający ilość jabłkowego soku zagęszczonego i przecieru. Znacznie lepiej prezentował by się skład z jak najmniejszą ilością zagęszczonego soku. W tym wypadku nie wiemy jaki procent stanowi przecier a jaki sok.

Jeśli Dziecko zgłodnieje na spacerze, w/w przekąski to całkiem dobre rozwiązanie :)





Deserki i obiadki “słoiczkowe”



BoboVita “Moja pierwsza łyżeczka”: smak gruszkowy składa się w 99,98% z gruszek i witaminy C. Inne “pojedyncze” owocowe smaki np. jabłko lub banan, również wypadają dobrze :) Są ponadto dostępne warzywne “pierwsze łyżeczki”. Sięgając po jednoskładnikowe słoiczki BoboVita, raczej nie zauważyłam żadnej pułapki na etykiecie. Dla przykładu brokuł składa się w 70% z tegoż warzywa, 30% stanowi woda; a “mój pierwszy kalafior” to 100% “zasłoiczkowanego” kalafiora :)

Humana BIO: warzywny obiadek marchewkowy składa się w 80% z marchwi i 20% z wody. Dodatkowo producent podaje informację, że marchew pochodzi z upraw biologicznie kontrolowanych.

Sprawa się komplikuje w przypadku obiadków/deserków wieloskładnikowych. Dodatkowe substancje słodzące, wypełniacze i tym podobne historie, o czym pisałam w poprzednim poście dotyczącym produktów dla dzieci. Także uważajcie, bo jeden dobry produkt danej marki niekoniecznie stanowi wizytówkę na cały oferowany przez tę firmę asortyment.




Gerber deserek do picia Do Re Mi



W skład deserku wchodzi: sok jabłkowy z soku zagęszczonego 24,4%, banany 24%, mango 21%, sok ananasowy z soku zagęszczonego 18,3%, jabłka 12%, witamina C. Wygląda całkiem dobrze, jednak soki zagęszczone mogłyby stanowić mniejszy procent na rzecz całych owoców.




Soki owocowe



Sok Bobo Frut: sok jabłkowy 57%, banany 22,8%, marchew 12%, woda, witamina C

Symbio 100% sok ekologiczny: sok jabłkowy z soku zagęszczonego 59%, przecier marchwiowy 38%, przecier malinowy 3%, naturalny aromat. Składniki pochodzą z upraw ekologicznych.

Sok marchewkowy 100% babydream: skład soku to 99% sok z marchewki karotki, sok cytrynowy i witamina C. Producent dodaje informację, że składniki z jakich sok został wyprodukowany pochodzą z rolnictwa ekologicznego.


W składzie w/w soków nie ma żadnych “ulepszaczy” i zawierają naturalnie występujące cukry o czym informują producenci.




HiPP herbatka rumiankowa BIO



Skład tej herbatki to tylko i wyłącznie rumianek ekologiczny :) No nie można się do niczego przyczepić ;) Kciuk w górę dla tego produktu.




HiPP Jagodowe wafelki ryżowe



Coś dobrego do chrupania :) Wafelki "jagodziankowe" składają się z: ryżu 75%, ryżu pełnoziarnistego 8%, przecieru jagodowego 1,6%, zagęszczonego soku jabłkowego 14%, zagęszczonego soku marchwiowego. Składniki pochodzą z rolnictwa ekologicznego.




HiPP Kinder chrupki



Świetny skład “Pierwszych chrupek”: 100% zbóż z rolnictwa ekologicznego tj. pełnoziarniste proso 34%, reszta to kukurydza i ryż. Nawet grama cukru, brawo :)




Łowicz 100% z owoców



Ten produkt już wcześniej pojawił się w moim artykule. Zerknęłam z ciekawości czy skład po czasie się nie popsuł, a jak wiecie to dość częste zjawisko. W tym przypadku nadal jest dobrze. Na 100g produktu: 75g stanowią truskawki i 25g czerwone porzeczki, do tego zagęszczony sok jabłkowy i substancja żelująca - pektyna, która jest naturalna i bezpieczna nawet dla niemowląt. Ponownie duży uśmiech dla tego produktu :)




Crispy Chrupsy



Kolejna smaczna przekąska do chrupania. W skład wchodzi: jabłko 95%, przecier bananowy 4% i naturalny aromat bananowy. Uważajcie jednak, ponieważ nie na wszystkich etykietach Crispy panuje taka składnikowa sielanka. Można się naciąć np. na dodatkowy cukier i sztuczne aromaty. Dlatego sprawdzajcie, czytajcie.




Bonduelle kukurydza



Jak wiadomo do zapuszkowanych warzyw często dodaje się cukier (why? I have no idea!). Kukurydza Bonduelka dodatkowym cukrem pogwałcona nie została, w jej skład wchodzi oczywiście kukurydza, woda i sól - no niestety być musi. Gdy dla porównania sięgnęłam po Bonduelkowy groszek, rozczarowanko dopadło, ponieważ producent cukrem groszek niestety zasypał. Najlepiej kupować warzywa świeże i/lub mrożone. Gdy sięgamy po te z puszki musimy się liczyć z obecnością soli i często gęsto cukru. Jednak w przypadku tej kukurydzy, kciuk w górę bo cukru brak, a produkt skierowany do dzieciaczków.




Pudliszek ketchup



I co ja Wam tu proponuję. Ketchup! Fuj! ;) No tak, zwolenniczką takich cudów nie jestem, to już wiecie, jednak zerkając na skład tego produktu trzeba przyznać, że jest całkiem dobrze. W jego skład wchodzi: 190g pomidorów na 100g ketchupu, ocet, sól, aromaty naturalne i cukier. Ponadto produkt nie zawiera zagęstników i substancji konserwujących co stanowi duży plus, bo jest rzadkością wśród ketchupowej rodziny. Obecność cukru daje spory minus w ocenie, ponieważ jego ilość jest zabójcza: 31g na 100g - słodko, za słodko. Chemii brak, ale za dużo cukru, jednak na tle innych ketchupów wypada całkiem dobrze. Jeśli nie robicie ketchupu sami - bo można, a nawet trzeba ;) ten produkt na tle innych wypada całkiem dobrze, bo wśród ketchupowych etykiet niejeden horror lubi się rozgrywać.




Makaron Tesco Universe



To bezjajeczny makaron z mąki pszennej durum typu semolina.Taka mąka zawiera znacznie więcej błonnika, witamin i składników mineralnych niż zwykła mąka pszenna. Jeśli już sięgam po makaron, wybieram pełnoziarniste żytnie lub orkiszowe. Jednak ten produkt zwrócił moją uwagę, bo jest produktem spożywczym stworzonym z myślą o dzieciach (etykieta rozbraja, sami przyznacie) i jest po prostu makaronem. Bez cukru, bez barwników, bez innych rewelacji, które muszą koniecznie dziecku życie osłodzić. Kciuk w górę :)




HoBee krem miodowy



Na koniec coś ciekawego. Wiem, że etykieta nie świadczy o tym, że to produkt kierowany do dzieci. Przykuł moją uwagę bo grafika przypomina nutellę, jednak skład o niebo od niej lepszy. Zerknijcie, w składzie znajdziemy: miód nektarowy wielokwiatowy 96%, kakao 3%, koncentrat cytrynowy. To wszystko, nic więcej. Zastanawiać się można ewentualnie nad jakością użytego miodu, ale nie dajmy się zwariować. Z drugiej strony można namieszać takie cudo samemu na swoim kuchennym placu zabaw, jeśli kogoś wątpliwości na tym polu spędzały by sen z powiek ;)


Słów kilka na “do widzenia”


Odwracając wiele produktów na plecy naczytałam się sporo kryminałów. Te w/w nie mają w sobie chemii, niechcianych dodatków (poza ketchupem: cukier, sól), ulepszaczy smaku, konserwantów. Niektóre z nich mają w składzie zagęszczone soki owocowe, których muszę się czepić - zołza jestem, wiem.

Zagęszczony sok powstaje w skutek usunięcia wody. To powoduje, że termin przydatności do spożycia jest znacznie dłuższy niż świeżego soku owocowego. Odparowanie wody z soku powinno odbywać się w możliwie niskiej temperaturze, ponieważ wtedy sok zachowa więcej cennych wartości odżywczych. Taki sok nie jest żadnym złem wcielonym o ile producent nie dopieścił go dodatkowymi delicjami w postaci konserwantów, sztucznych barwników, aromatów i cukru.

Unikajcie produktów owocowych np. soków, które powstały tylko i wyłącznie z soków zagęszczonych. Producenci nie wymieniają w składzie, składu użytego soku zagęszczonego, dlatego owiane tajemnicą jest czy zawierają jakieś niechciane przez nas dodatki, w tym oczywiście nieszczęsny cukier. Pamiętać też należy o najważniejszym, że soki i wszystkie przetwory owocowe czy owocowo-warzywne możemy wyczarować sami w domu :)

Powyższe produkty prezentują się bardzo przyzwoicie. Nie odwodzę jednak od zerkania na etykiety. Czasem urozmaicenie smaku danego produktu, np. egzotycznym owocem może sprawić, że znajdziemy w składzie niepożądanych gości. Nie usypiajcie więc swojej czujności.

Nie stawiam jeszcze kropki. Temat jak dla mnie pozostaje otwarty. Mam zamiar nadal myszkować wśród marketowych półek i wyszukiwać dobrych, zdrowych, powszechnie dostępnych produktów. Może w końcu kopnie mnie zaszczyt stworzenia listy produktów bez żadnego “ale” ;)


Peace!


piątek, 13 listopada 2015

Gorzka prawda o cukrze

Dziś poczytacie o tym, jakie dzikie precle cukier z naszym organizmem wyprawia, i że nie o samą otyłość tu się rozchodzi.




Powszechnie ostrzega się głośno i wyraźnie, że cukier, słodycze i wszystkie rarytasy z rodziny “ciastki”, to najprostsza droga do przytulenia nadprogramowej ilości tkanki tłuszczowej. Jednak zagrożenie jakie niesie ze sobą nadmierne spożycie cukru (wróć, po prostu regularne spożywanie cukru) nie wiąże się tylko i wyłącznie z ryzykiem otyłości. Konsekwencje są znacznie poważniejsze.

Wszechobecnie panujący "festiwal idealnych ciał", przysłania oczy przeciętnemu Kowalskiemu na szereg "skutków ubocznych" wynikających ze słabości do tej białej paskudy. Sięgając po ciastko, ewentualne wyrzuty przeważnie pojawiają się tylko pod kątem świadomości o niekorzystnej ingerencji w sylwetkę i obawę o większy wskaźnik na wadze.

Jednak są osoby szczupłe, które niemalże wciągają słodycze nosem. Czy to oznacza, że nie muszą się obawiać o zdrowie? Muszą i to całkiem poważnie.

Akapity grozy, czyli o chorobach i innych dolegliwościach


Według wielu lekarzy i naukowców, to cukier jest główną przyczyną narastającej epidemii cukrzycy typu II i otyłości. Na tym nie koniec.

Jakiś czas temu dość głośno się działo wokół oświadczenia emerytowanego już kardiochirurga D. Lundell’a. Co prawda, szum wokół sprawy powstał z powodu obalenia przez wspomnianego doktora rzekomej skuteczności i sensowności stosowania bardzo dobrze sprzedającego się leku na obniżenie cholesterolu we krwi, ale to nie jest temat tej bajki. W tym momencie kluczowy jest fakt, że człowiek bez mrugnięcia okiem oznajmił, iż choroby serca nie są skutkiem podwyższonego poziomu cholesterolu we krwi. Ich prawdziwą przyczyną jest zapalenie ścianek tętnic, do których prowadzi m.in spożywanie produktów zawierających dużo cukru.

Reasumując, spożywanie cukru niszczy tętnice, to prowadzi do stanów zapalnych w organizmie i osadzania się na chorych ściankach tętnic złogów tłuszczu, a to prowadzi bezpośrednio do chorób serca, udarów i szeroko pojętych problemów z układem krążenia.

Lecimy dalej.

Nowotwory złośliwe żywią się cukrem. Biochemik Otto Heinrich Warburg dokonał tego odkrycia w 1931 r. i zgarnął z tego tytułu Nobla.
Jeśli jakiś fragment ciała wykazuje większe wchłanianie cukru, najprawdopodobniej jest to rak. Osoba chora na nowotwór lub znajdująca się w grupie podwyższonego ryzyka, która dodatkowo w swojej codziennej diecie skrupulatnie dba o regularną obecność cukru, wyświadcza rakowi ogromną przysługę. Takim działaniem dostarcza mu paliwa, a ponadto powoduje, że nowotwór uodparnia się na terapie antynowotworowe.

Cukier robi nam budyń z mózgu, i wbrew temu jak zabawnie to brzmi, wcale kozackie nie jest. Upośledza jego funkcjonowanie, źle wpływa na pamięć i koncentrację, sprzyja chorobie Parkinsona, Alzheimera, a nawet zaburzeniom emocjonalnym. Potęguje ryzyko zachorowań na depresję i nerwice. Wśród prekursorów psychiatrii ortomolekularnej, istnieje przekonanie, że cukier jest bodźcem pogarszającym i/lub powodującym stany schizofrenii i innych chorób psychicznych.
Przeprowadzone pod tym kątem badania, wykazały, że u pacjentów ze skłonnościami psychotycznymi, uszkodzeniami mózgu i innymi zaburzeniami, organizm nie posiada zdolności do radzenia sobie z przyswajaniem cukru. Ponadto w rodzinie każdego z pacjentów zarejestrowano występującą od pokoleń cukrzycę oraz inne rodzaje chorób, charakteryzujących się problemami z kontrolą glukozy w organizmie. Z kolei diety pacjentów cierpiących na schizofrenię opierały się głównie na produktach z dużą ilością cukru.
Na tym polu temat jest zaskakująco obszerny, jak świat długi i szeroki..

Ponadto, regularne spożywanie cukru prowadzi m.in. do:

  • niedoborów witamin i minerałów: cukier jest tylko i wyłącznie pustą kalorią, nie zawiera nawet śladowych ilości składników odżywczych, aby go strawić organizm sięga po zapasy witamin i minerałów, a nie otrzymuje nic w zamian. To pożeracz witamin z grupy B, wapnia, magnezu i chromu. Mało tego, blokuje przyswajanie składników odżywczych
  • osteoporozy: aby chronić krew przed niedoborami, organizm sięga po zapasy wapnia z kości i zębów, a to potęguje ryzyko zachorowania na osteoporozę
  • próchnicy: skoro cukier jest w stanie znokautować tak twardą materię jaką jest ząb, to wyobraź sobie co robi z Twoimi bebechami
  • powiększenia i uszkodzenia organów wewnętrznych
  • osłabienia układu odpornościowego: jesteśmy znacznie bardziej podatni na wirusy, choroby, infekcje i grzyby
  • zakwaszenia i stanów zapalnych organizmu
  • uszkadzania całego układu pokarmowego, błony śluzowej i flory bakteryjnej jelit i żołądka, zakłócania procesów trawiennych, sprzyja chorobie drażliwego jelita i powstawaniu wrzodów 
  • ryzyka wystąpienia alergii, astmy, stwardnienia rozsianego, artretyzmu 
  • rozregulowania gospodarki hormonalnej
  • osłabiania struktury DNA i prowadzi do obumierania komórek
  • przyspieszania procesów starzenia się organizmu


Akcja - reakcja, czyli nokaut cukrowy


Co to się więc z nami wyrabia bezpośrednio po zaaplikowaniu sobie dawki cukru? Uwaga tłumaczę, ale tak na chłopski rozum, bez sypania naukowymi terminami, których najzwyczajniej w świecie nie znam ;)

Cukier wchłania się do organizmu na turbo doładowaniu (czyt.bardzo szybko), powodując gwałtowny wzrost poziomu glukozy we krwi.
Aby organizm poradził sobie z takim strzałem energii, pierwsza po głowie obrywa wątroba, która magazynuje cukier w postaci glikogenu. Jednak wszystko ma swoje granice. Wypełniona nim po uszy, prosi o pomoc siostrę trzustkę, która zaczyna produkować nadmierną ilość insuliny w celu szybkiego obniżenia stężenia glukozy we krwi. Tym sposobem wraca on z powrotem do krwiobiegu w postaci kwasów tłuszczowych i odkłada się w najmniej aktywne miejsca m.in na brzuchu, pośladkach, biodrach. Gdy i te miejsca zarejestrują brak wolnych miejsc, tłuszcz ląduje do aktywnych narządów tj. serce, nerki. Taki stan rzeczy stopniowo upośledza pracę całego naszego organizmu, wszystkich narządów, bez wyjątku.

Cukier - narkotyk


Gwałtowny wzrost glukozy we krwi = większe wydzielanie insuliny = gwałtowny spadek glukozy = huśtawka glikemiczna.

Cukier nakręca nasz organizm do wytwarzania serotoniny i dopaminy, co oczywiste wiąże się z naszym dobrym samopoczuciem i humorem. Gdy następuje gwałtowny spadek poziomu glukozy we krwi, w eter ucieka także dobry nastrój. Stajemy się znów głodni i znów ciągnie nas do cukru, ponieważ organizm ponownie chce dostać kopa. I tak w kółko.

Na przestrzeni lat wykonano szereg badań, które potwierdzają, że dieta z dużą zawartością cukru prowadzi do zmian w mózgu, łudząco podobnych do tych, które następują w wyniku zażywania narkotyków.

Wniosek oczywisty - cukier uzależnia. Zostało to sprawdzone m.in w badaniach na Uniwersytecie Princeton. Szczury uzależnione od kokainy dostały wybór pomiędzy kokainą a wodą z cukrem. Po około 2 tygodniach 40 z 43 gryzoni wybrało wodę z cukrem.

Inne badanie. Gdy szczurom będącym na cukrowej diecie, został zabrany cukier, zaczęły wykazywać objawy uzależnienia jak ćpun na detoksie.
Mało tego, w efekcie stwierdzono bez wahania, że cukier jest 8 razy bardziej uzależniający od kokainy.

Kilka wniosków z prośbą w tle


Jaki morał z tej bajki? Cukier sponsoruje bilet na dożywotni urlop dwa metry pod glebą. Jeśli chcesz być dziadkiem/babcią z fantazją, a nie uskarżać się na bóle w krzyżu, jeśli choć trochę zależy Ci na zdrowiu, dobrym samopoczuciu i spokojnej starości – ograniczaj maksymalnie spożycie tego białego cholerstwa.

Zdrowa, racjonalna dieta chroni nasz organizm przed chorobami i wszystkimi upierdliwymi dolegliwościami. Gdy wyrzucimy ze swoich jadłospisów produkty, które doprowadzają do stanów zapalnych, czyli m.in cukier, nasz organizm zacznie się regenerować i wzmacniać.

Niech zniknie "słodka szafka" w Twoim domu. A jeśli odezwie się Twój wewnętrzny ciasteczkowy potwór, ucisz go jakimś zdrowym zamiennikiem słodycza.

Pamiętajcie przy tym, że cukier niejedno ma imię, a jego dzienne spożycie nie przekłada się tylko i wyłącznie na ilość łyżeczek sypanych do kawy/herbaty. Ta gadzina ukrywa się w szerokiej palecie produktów spożywczych. Dlatego co robimy? Czytamy etykiety! Amen :)

Nie dajcie się złapać na haczyk podstępnemu marketingowi. Obiła się o Wasze uszy rewelacja jaką wymyśliła Coca-Cola? Ładuje grubą kasę w badania, które mają przekonać ludzi, że maksymalne zwiększenie aktywności fizycznej jest antidotum na otyłość, a dieta – na zasadzie ”jedzta co chceta i się nie przejmujta.” O Jezusie, nie wiem kogo oni chcą na to złapać. Każdy sport wpływa bardzo korzystnie na ogólny stan zdrowia, jednak nie zrekompensuje złych nawyków żywieniowych.

Na szczęście sprzedaż słodzonych napojów leci w dół, a świadomość konsumentów rośnie. Ponadto w niektórych krajach opodatkowano wysokosłodzone napoje, wprowadzono zakaz ich sprzedaży w szkołach, restauracjach i klubach, oraz zakaz reklam kierowanych bezpośrednio do dzieci.
Świat przepełniony jest absurdami, a to co stara się osiągnąć Coca-Cola, jest bez wątpienia jednym z nich. Trzęsie portkami bo traci kasę - tonący brzytwy się chwyta.


Wywalcie cukier ze swojej diety lub zacznijcie go stopniowo ograniczać. Stosujcie jego zdrowsze zamienniki (np. stewia, cukier kokosowy, miód), które pomogą wygrać tę walkę. Kontrolujcie sytuację bo to Wy macie trzymać cukier "na smyczy", nie odwrotnie. Szybko zarejestrujecie pozytywy "bezcukrowatości", Wasz organizm poczuje ulgę i zacznie oddychać pełną piersią.

Ile chętnych na sali?


czwartek, 29 października 2015

Chcieć to móc, czyli mały kopniak motywacyjny


Mam dziś dla Was konkretną dawkę motywacji :)

Poznajcie Wiolę, 38 letnią mamę, żonę, kobietę pracującą. Wiola, tak jak każdy, ma wypchany po brzegi grafik, ma obowiązki i nieplanowane zmiany w codziennym rozkładzie jazdy, które życie utrudnić potrafią.

Jednak nie przeszkodziło jej to w osiągnięciu, moim zdaniem, czegoś niebywałego!


Nie regulujcie odbiorników, żaden błąd się tu nie wkradł ;)


Na początku miała cel jak każda osoba z nadmiarem kilogramów w kieszeniach - schudnąć. Nie trudno się domyśleć, że ten proces to nie picie szampana z truskawkami. Wiele osób niestety odpuszcza, gdy nie widzi szybkich efektów. Inni osiągają założony cel i go pielęgnują. Wiola widząc efekty stwierdziła, że “sky is the limit” pociągnęła za wszystkie sznurki, przełamała bariery, chciała udowodnić sobie samej, że potrafi więcej. Postanowiła pracować nad swoją sylwetką w kierunku zawodów Bikini Fitness i próbować swoich sił na Mistrzostwach Polski juniorów i weteranów. Jechała z nastawieniem zgarnięcia wyłącznie nowego doświadczenia do swojego życiorysu. Z czym wróciła?
Przeczytajcie moją rozmowę z Wiolą :)


Jagodowy Fit Styl: Czy niemożliwe istnieje ?
Wiola: Jasne, że istnieje. Jednak wszystko zależy od podejścia. Jeśli czegoś bardzo chcesz i dążysz do tego (oczywiście nie za wszelką cenę), praktycznie wszystko jest możliwe. Nieraz widząc swoje odbicie w lustrze, myślę "to niemożliwe, żebym wyglądała tak jak teraz", a jednak! Chodzi mi o to, że jeśli czegoś się tak bardzo chce np. super formy, to jest to do zrobienia, tylko trzeba czasu, ogromnej cierpliwości i świadomości niejednokrotnych wyrzeczeń.


Jagodowy Fit styl: Potrafisz sobie przypomnieć ten przełomowy moment, w którym postanowiłaś pożegnać się ze zbędnymi kilogramami?
Wiola: Tak, to było w 2010 r, kiedy po badaniach lekarskich okazało się, że mogę mieć bardzo poważne problemy zdrowotne, jeśli nic z sobą nie zrobię.


Jagodowy Fit Styl: Czy od początku pracowałaś nad sobą w celu startu w zawodach?
Wiola: Nie, początkowo miało być tylko na zasadzie schudnięcia i poprawy ogólnej kondycji. Pomysł o wystartowaniu w zawodach zrodził się rok temu. Była to spontaniczna decyzja na zasadzie “a czemu nie, fajnie by było spróbować”. I od tamtego czasu pracowałam systematycznie na formę startową.


Jagodowy Fit Styl: Co było dla Ciebie najtrudniejsze, zacząć pracę nad swoim ciałem czy wytrwać w postanowieniach?
Wiola: {śmiech} Najtrudniejsze jest chyba trzymanie diety, bo jeśli nie trzyma się diety nie ma efektów; co za tym idzie, oddalam się od spełnienia marzeń. Ale treningi też są ciężkie, trzeba pokonywać swoje słabości, to jest walka z samym sobą. Kiedy jest się na deficycie kalorycznym, każdy wysiłek sprawia trudność, do takiego stopnia, że czasem miałam ochotę z tym skończyć, poddać się, położyć spać i.t.d


Jagodowy Fit Styl: Jak udało Ci się pogodzić treningi z codziennością (praca, dom, dzieciaki i inne obowiązki)?
Wiola: Dobra organizacja ponad wszystko. Na szczęście mam taką pracę, która nie koliduje w żaden sposób z obowiązkami domowymi, dziećmi i hobby. Ponadto nigdy nie szukałam wymówek, ja szukałam sposobu aby to wszystko razem pogodzić.


Jagodowy Fit Styl: Miałaś chwile zwątpienia? Jak sobie w takich momentach radziłaś?
Wiola: Jasne ze miałam, nawet na 5 minut przed wyjściem na scenę {śmiech}. W takich chwilach bardzo ważne jest wsparcie bliskich. Dzięki mężowi, trenerce i znajomym, jakoś ten okres przetrwałam. Dzięki ich pomocy jestem pewna, że chcę nadal trenować i startować w kolejnych zawodach. Ponadto stojąc na scenie towarzyszy takie fantastyczne uczucie, że wszystkie te złe chwile zwątpienia mijają.


Jagodowy Fit Styl: Co Cię motywowało, nakręcało żeby iść dalej i nie złamać się?
Wiola: Co mnie motywowało, hmmm, chyba ambicja, ponieważ jak coś robię to robię to na 100% albo nie robię tego wcale. Ponadto bez wątpienia moi bliscy, znajomi i trenerka.


Jagodowy Fit Styl: Czego oczekiwałaś jadąc na zawody?
Wiola: Niczego, to było spełnienie moich marzeń bez względu na wynik.


Jagodowy Fit Styl: Pierwsza myśl, gdy usłyszałaś, że jesteś w finale?
Wiola: Pierwsza myśl? Ha ha ha, nie wierzę!


Jagodowy Fit Styl: Czy sport w jakiś sposób ukształtował Twój charakter. Sprawił, że jesteś bardziej zdyscyplinowana, konsekwentna w działaniu, zorganizowana?
Wiola: Oczywiście. Sport kształtuje nie tylko ciało, ale charakter przede wszystkim. Trzeba być konsekwentnym i systematycznym. Wychodzę z założenia, że jeśli czegoś chcesz to robisz to porządnie albo nie robisz tego wcale. Nie ma czegoś takiego jak “mieć ciastko i zjeść ciastko”. Przykładowo, nie można trzymać diety na 70% i liczyć, że sylwetka się ukształtuje - to oszukiwanie samego siebie. Dieta i treningi muszą być na 100%


Jagodowy Fit Styl: Co mogłabyś poradzić osobom, które tak jak Ty kiedyś, są dziś na starcie zmagań o swój cel?
Wiola: Nie poddawajcie się! Walczcie o swoje marzenia, bo one naprawdę się spełniają, tylko trzeba im pomóc. Trzeba zrobić absolutnie wszystko co w naszej mocy, aby je zrealizować, żeby potem nie można było sobie nic zarzucić.


Jagodowy Fit Styl: Co dalej? Jaki teraz jest Twój cel?
Wiola: {śmiech} Co dalej? Oczywiście dalej będę trenować, trzymać dietę, startować w zawodach - nie będę jeszcze zdradzała tajemnicy w których. Na dzień dzisiejszy wybieram się na kurs instruktora kulturystyki bo wiem, że chcę pomagać innym ludziom w osiągnięciu wymarzonej sylwetki. Korzystając z okazji zapraszam serdecznie na mój fanpage na facebook’u: Wiola Malinowska Bikini Fitness.


Jagodowy Fit Styl: Dzięki za rozmowę. Życzę Ci powodzenia i trzymam mocno kciuki za dalsze sukcesy :)

Fot. Sylwester Szymczuk bodybuilding Photography


“Ku pokrzepieniu” na do widzenia :)



Jeśli kiedykolwiek pomyślisz: “nie dam rady”, “to się nie uda” wróć do tego artykułu. Wszystkie bariery Tworzymy sami w naszych głowach. Bez względu na cele, bez względu na to, na którym etapie ich realizacji jesteś, pamiętaj - dasz radę, osiągniesz to. Jeśli próbujesz, podejmujesz walkę ze swoimi słabościami i jesteś bliżej sukcesu.


Wiola, dzięki uporowi, ciężkiej pracy, konsekwencji w działaniu zdobyła swój Mount Everest.
Tym samym, jest namacalnym dowodem na to, że w sporcie ograniczenia nie istnieją, a chcieć znaczy móc. Nieistotne czy jesteś mamą/tatą na trzech etatach czy zabieganym studentem, nieważne ile lat dynda w Twojej metryce. Walkę o siebie, swoje zdrowie, lepsze samopoczucie, kondycję, formę, możesz zacząć w każdej chwili, w każdym wieku.


Dziewuchy Wy moje, nie każda z Was musi szlifować formę do Bikini Fitness, a męska część populacji ścigać się na wielkość bicka ze Szwarcenegerem ;) Wyznaczajcie sobie swoje cele, trzymajcie się swoich postanowień i realizujcie swój plan.


Jeśli natomiast czujesz, że coś zaczyna Cię przerastać, a przypływ “jesiennej rozlazłości” sprawia, że tracisz motywację, zatrzymaj się na chwilę, złap oddech i spójrz realnym okiem na swój plan. Może zbyt wiele oczekujesz w zbyt krótkim czasie, może za szybko gonisz za tą swoją upragnioną marchewką. Pamiętaj, że wszystko wymaga czasu i zaangażowania, ale co najważniejsze wiary w siebie, bo to ona pozwala robić i osiągać rzeczy niebywałe.


Pamiętajcie, że “nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko te, z których za szybko rezygnujemy”. Dlatego zmień “nie dam rady” na “zrobię to”. Wyświadcz sobie przysługę i próbuj, działaj, bo nic się nie wydarzy bez Twojej obecności.


Dzięki takim osobom jak Wiola, nakręcam się jak królik Duracell i lecę na trening realizować swoje cele. Mam nadzieję, że Wy też ;)



Peace ;)



piątek, 16 października 2015

Zdrowe odżywianie kontra odchudzanie

Nie pałam sympatią do słowa dieta, ponieważ dla wielu jest to określenie magicznej sztuczki na zgubienie kilogramów w mgnieniu oka.

Nie będę Was zanudzać słownikową definicją tego słowa. Wtrącę tylko, że dieta to indywidualny sposób odżywiania każdego z nas.

Różnica między “jem zdrowo” a “jestem na diecie” jest kolosalna.
Poniżej mam dla Was małe porównanie, widziane moim okiem.

Tak dla jasności, określenie “dieta cud” pełni rolę takiego worka, do którego wrzuciłam wszystkie zabiegi z krainy kucyków Pony, obiecujące “-30kg w czi dni” i tym podobne klimaty.



Wnioski i mądrości ciotki dobra rada



Nie postawiłam jako pierwsza stopy na ziemi dziewiczej poruszając ten temat, wiem. Jednak spacerując po internetach, śledząc media społecznościowe i kanały poruszające szeroko pojęte tematy odżywiania, czytam i nie dowierzam co te człowieki sobie robio! Jadłospisy wielu osób wyglądają jak u studenta na wiecznym debecie. Ponadto przekonanie, że tak właśnie wygląda zdrowe odżywianie, które nadal przez spory procent społeczeństwa jest mylone z notorycznym odchudzaniem. Ugh!

Zdrowe odżywianie jest ukierunkowane na ogólną poprawę stanu zdrowia i kondycji naszego organizmu. Oczywiście celem może być chęć pozbycia się zbędnych kilogramów, ale również i przygarnięcia kilku w celu uzyskania prawidłowej masy ciała, bądź po prostu utrzymanie obecnej wagi. Jeśli ktoś chce się “zdrowo odchudzić”, zdaje sobie sprawę z tego, że organizm nie zgarnął hurtem nadprogramowych kilogramów z niedzielnej wyprzedaży. Zdrowe odżywianie, które wiąże się z wprowadzaniem stałych zmian wymaga czasu i cierpliwości. Jednak warto się tego podjąć ponieważ efekty zostaną z nami dożywotnio. A stopniowo wprowadzane zmiany, które początkowo są wyzwaniem, stają się nawykami, naszą codziennością.

Dietki cud ślepo zaprogramowują nasze głowy na odchudzanie i wymarzoną sylwetkę obiecując, że staniemy się klonem jakiejś gwiazdki-celebrytki (tak, cycki też nam powiększą a nos zmniejszą).
Krótkoterminowe cele, które często nas przerastają, chęć osiągnięcia zbyt wiele w ekspresowym czasie, prowadzą donikąd. Restrykcyjne diety, narzucanie sobie rygorystycznych, bzdurnych zasad, w konsekwencji robią nie tylko spustoszenie w naszym organizmie. Taki sposób działania odbija się znacząco na psychice, która przeważnie wysiada jako pierwsza. Do czego to prowadzi? Do zniechęcenia, zrzucania winy na "złe geny" i "grube kości".

Jedz zdrowo, trenuj z pasją i zaangażowaniem, żyj i ciesz się świetną formą.
Wsłuchaj się w swój organizm i wprowadzaj zdrowe zmiany w odpowiednim dla siebie rytmie. Efekty przyjdą szybciej niż się wydaje, tylko wykaż się odrobiną cierpliwości, konsekwencji i rozsądku.


Szanuj swoje ciało. Nowe dostaniesz tylko wtedy, kiedy zadbasz o to, które już masz.



Peace

piątek, 2 października 2015

Produkty dla dzieci a zdrowie

Na wstępie spowiedź święta ;) Moje jedyne i ukochane dziecko porusza się na 4-ech włochatych łapkach, a gdy ma pustą michę to miauczy upierdliwie (poznaliście już Sziszę;)). Jednak brak małego serdelka gatunku Homo sapiens w domu nie sprawia, że nie interesuje mnie jakość pokarmu trafiającego do wszystkich małych brzuszków.

Nim przejdę do konkretów zaznaczę również, że do napisania tego posta natchnęła mnie Pani Sylwia (pozdrawiam serdecznie :)), która poprosiła, abym przez swój rentgen w oczach przepuściła sklepowe produkty przeznaczone dla małych dzieci.


Na pierwszy ogień trafiły produkty dla najmłodszych berbeci. Na etykietach marek jakie miałam możliwość prześledzić nie dzieją się co prawda sceny dantejskie, ale różowo też nie jest. Kupując produkt dla niemowlaka, automatycznie spodziewamy się bardzo dobrego składu. Rzeczywistość jednak trochę nas rozczaruje.


Kaszki mleczne/mleczno-ryżowe






Wszystkie kaszki od producentów widocznych na zdjęciach zawierają zarówno olej palmowy jak i słonecznikowy, rzepakowy i czasem kokosowy. Nie ma żadnej informacji na temat tego czy oleje są rafinowane, czy też nie. Jedynie na etykiecie kaszki Nestle widnieje informacja, że dodany olej rzepakowy jest niskoerukowy (charakteryzujący się wysoką zawartością nienasyconych kwasów tłuszczowych i niską zawartością szkodliwego kwasu erukowego). Ilość cukru w takich kaszkach powala. Można oczywiście wybierać te z napisem “bez dodatku cukru”, jednak należy uważnie przeczytać skład w celu sprawdzenia, czy cukier nie zaczaił się pod inną postacią np. syropu glukozowego lub zagęszczonego soku.

Kaszki zawierają również wypełniacze min. maltodekstrynę i/lub skrobię (np. kukurydzianą, pszenną). W kaszce BoboVita znalazła się lecytyna sojowa, producent nie napisał żadnych informacji na jej temat (czy jest GMO, czy też nie, a jak wiadomo genetycznie zmodyfikowana soja może mieć wysokie stężenie toksyn). Uważam, że produkty dla niemowląt nie powinny zawierać takich rarytasów, tym bardziej, że cena kaszek wcale niska nie jest, składniki powinny być zatem lepsze jakościowo.

Zobaczmy ile cukru siedzi w takich kaszkach (przyjęłam, że 1 łyżeczka to 4g):


  • Mleczna kaszka manna o smaku owocowym BoboVita: cukier w jednej zalecanej porcji (45g) ponad 4 łyżeczki
  • Kaszka malinowa mleczno-ryżowa Nestle: cukier w jednej zalecanej porcji (50g) ponad 3 łyżeczki. Malin w kaszce ze świecą szukać (0,5%) jej rolę odgrywa aromat - niestety nie naturalny.
  • Kaszka Humana: cukier (glukoza, fruktoza) w jednej zalecanej porcji (50g) 4 łyżeczki.
  • Kaszka mleczno-owocowa babydream: cukier w porcji (100g) ponad 6 łyżeczek. Na opakowaniu widnieje informacja, że zalecana porcja to 180g. Coś tu chyba nie halo. Ogólnie w kaszce jest dość “ciekawie”, cukier występuje pod trzema postaciami: glukoza, syrop glukozowy, fruktoza (nie ma informacji czy pochodzi naturalnie z owoców, których tak de facto nie znajdziemy wiele). Jedynie suszona marakuja zasługuje na miano owocu, reszta to soki i proszki owocowe - całość stanowi 1,5% produktu.


W ramach przypomnienia: według WHO (Światowa Organizacja ds. Zdrowia) dopuszczalna dzienna, bezpieczna dla zdrowia dawka cukru spożywanego przez dzieci nie powinna przekroczyć 12g czyli 3 łyżeczek.

Ogólne zalecane dzienne spożycie cukru nie powinno przekraczać 10% przyjmowanych kalorii w naszej diecie. Trwają dyskusje, aby zmniejszyć ją do 5%.





Dania w słoiczkach


Skład dań słoiczkowych od producentów, których miałam możliwość przejrzeć nie jest tragiczny. Jednak procentowa ilość owoców, warzyw, mięsa i.t.p vs. wypełniacze, cukier i inni, wypada bardzo różnie. Procent wartościowych składników waha się średnio od ok. 50% do 85%. Wbrew pozorom znane, droższe marki wcale nie wypadły lepiej niż tańsze. Znacie mnie już trochę i wiecie, że jestem zwolenniczką zasady “zrób to sam”. Wiem, że czas to pieniądz i często taki gotowy obiadek ratuje głodny brzuszek dziecka i nasz grafik, jednak warto przygotowywać w miarę możliwości obiadki czy deserki w domu. Poniżej dwa przykładowe składy takich słoiczków.

  • Bobofrut smaki dzieciństwa


    W składzie znajdziemy: sok jabłkowy i jabłka (56,3%), sok gruszkowy (30%), śliwki (7%), witamina C, skrobia kukurydziana, kwas cytrynowy. Producent nie popisał się składem ponieważ tak do końca nie możemy stwierdzić ile w słoiczku jest owoców, ile soków owocowych (wspólny procent jabłek i soku jabłkowego), a ile skrobi kukurydzianej tj.wypełniacza. Ponadto kwas cytrynowy, który jest bezwartościową substancją syntetyczną uznaną za związek rakotwórczy, w daniu dla niemowlaka? - słabo. Taki posiłek/deser można z powodzeniem przygotować w domu, bez zbędnych wypełniaczy, szkodliwych substancji i w 100% z owoców.



  • HiPP Przysmak na dobranoc


    Skład: mieszanka mleczna zawiera (mleko 33%, woda, odtłuszczone mleko 18%, olej kukurydziany); w biszkoptach znajdziemy m.in. syrop glukozowy i olej palmowy; ponadto w całości m.in: cukier, skrobia ryżowa, płatki z pełnego ziarna zbóż (zaledwie 1%). Zawartość cukru ogółem tj.w 190g - 13,1g. Producent informuje, że niektóre składniki pochodzą z rolnictwa ekologicznego w tym m.in. olej palmowy, jednak brak informacji mówiącej o tym czy olej jest rafinowany, czy też nie. Ponadto syrop glukozowy z cukrem w duecie daje ogółem ponad 3 łyżeczki cukru na słoiczek. Po takim “słodkim strzale” nie mam pewności czy dzieciak będzie miał dobry sen.





BoboVita herbatka o smaku brzoskwiniowym




Tu się dzieje niezła impreza...
Skład: dekstroza, cukier rafinowany, kwas cytrynowy, maltodekstryna, proszek z brzoskwini (0,4%), witamina C, bezkofeinowy ekstrakt z czarnej herbaty (0,6%), naturalny aromat. Cukier w 100g granulatu 94,3g, a w jednej porcji gotowej herbatki 3,5g. Herbatka nie jest z brzoskwiń tylko o smaku brzoskwiniowym, który tworzy aromat (na szczęście naturalny). Biorąc pod uwagę skąpą ilość brzoskwiniowego proszku i ekstraktu z czarnej herbaty, rolę pierwszoplanową w składzie odgrywa: cukier rafinowany, dekstroza i maltodekstryna, na dokładkę kwas cytrynowy - dość niesmacznie. Herbatki powinny unikać nie tylko dzieci, ale również i dorośli.





HiPP Pierwsze ciasteczka




Skład: mąka i skrobia pszenna, cukier, olej palmowy i słonecznikowy (z rolnictwa ekologicznego jednak nie jest napisane czy nierafinowany), mleko chude w proszku, wodorowęglan potasu (określony jako niekorzystny dla zdrowia), wyciąg z wanilii Bourbon, witamina B1.
Według producenta dzienna porcja (tj. 5 sztuk) ciasteczek pokrywa 40% dziennego zapotrzebowania na witaminę B1, jednak taka porcja to jednocześnie 5,5g cukru. Dlaczego od najmłodszych lat trzeba zapoznawać dziecko z cukrem? Dlaczego pierwsze ciastko musi być równoznaczne ze wsadzeniem mu do dzioba kopiastej łyżeczki substancji, która człowiekowi w codziennym jadłospisie jest kompletnie zbędna?


Przykładowe produkty dla dzieci starszych:



Kaszka Mleczny Start




Reklama produktu i nazwa Mleczny Start sugeruje, że to produkt idealny na śniadanie dla dziecka. Etykieta mówi coś zupełnie innego.
W składzie znajduje się m.in.: kasza manna z pszenicy (49%), odtłuszczone mleko w proszku (18%), cukier, syrop glukozowy, olej palmowy, suszone banany 0,05% - dość skąpo, resztę bananowej roboty robią aromaty. Kaszka zawiera ogółem prawie 5 łyżeczek cukru. Produkt doprawiono witaminami i minerałami jednak o wiele bardziej przyswajalne będą te z naturalnych źródeł. Nie jest to pożywna i zdrowa opcja na śniadanie.





Płatki śniadaniowe nie powinny znaleźć miejsca w naszej diecie, a co dopiero w diecie dzieciaków. Dlaczego? Poniżej odpowiedź:



Płatki śniadaniowe Mlekołaki




W składzie m.in: cukier, glukoza, ekstrakt słodowy jęczmienny, tłuszcz palmowy, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu (3,9%), czekolada mleczna (dokładnego składu nie podano), lecytyna sojowa, aromaty. 100g produktu ma trochę ponad 7 łyżeczek cukru.




Płatki kukurydziane Cornflakes




W składzie m.in: cukier, glukoza, miód, sól, cukier brązowy, syrop cukru inwertowanego, melasa cukru trzcinowego, fosforany sodu (uznane za niekorzystne), orzeszki ziemne (8,2%). Cukier w 100g również ponad 7 łyżeczek.





Frutek aqua




O smakowych wodach dla dzieci już wspominałam. Frutek, to kolejny przykład na to, że taka woda to sam cukier i...uwaga, uwaga, w tym przypadku benzoesan sodu E211, który jest rakotwórczy i wywołuje reakcje alergiczne. Ponadto drażni śluzówkę żołądka, przyczynia się do marskości wątroby i choroby Parkinsona, uszkadza DNA – potwierdzone badaniami, w połączeniu z witaminą C (kwas askrobinowy E300) tworzy rakotwórczy benzen.
W składzie m. in.: cukier i/lub syrop glukozowo-fruktozowy, kwas cytrynowy, substancje konserwujące: sorbinian potasu (budzi sprzeczne dyskusje) i benzoesan sodu. W 100ml upchano 5,2g cukru, butelka ma 500ml. Szklanka takiej wody to ponad 3 łyżeczki cukru. Fuj.





Kubuś Play




Kubuś Play sokiem nie jest, to napój składający się z cukru, zagęszczonych soków owocowych, cukru i cukru. Nie kupujemy, nie pijemy.
W składzie m. in.: soki z zagęszczonych soków (marchew, jabłko, czereśnia, limetka), cukier, kwas cytrynowy, aromaty. Do butelki 400 ml wrzucono prawie 10 łyżeczek cukru!





Napój kakaowy Puchatek




Kakao to bardzo wartościowy element naszej diety i diety dzieciaków. Jednak Puchatek i tym podobne “delicje” nie mają nic wspólnego z prawdziwym, zdrowym kakao.
W składzie znajduje się: cukier, glukoza, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu (16,5%), lecytyna sojowa, aromat, witaminy. Sugerowana dzienna porcja 20g zawiera ponad 4 łyżeczki cukru.
Zdanie od producenta: " Zróżnicowana dieta i zdrowy tryb życia są istotne dla zachowania zdrowia. Zaleca się spożycie Puchatka codziennie." - nie, dziękuję.





Parówki Drobisie




Parówki nie są “must have” w niczyjej diecie, jednak jeśli są produkowane dla dzieci, powinny miło zaskoczyć składem. Czytając etykietę parówek Drobisie, na język cisną się soczyste słowne ozdobniki...
W składzie m.in.: mięso kurcząt 63%, mięso wieprzowe 13,5%, skórki z kurcząt, tłuszcz wieprzowy, woda, białko sojowe, skrobia ziemniaczana, sól, aromaty, przyprawy, ekstrakty przypraw, wzmacniacz smaku: glutaminian sodu E621 (substancja silnie uczulająca i uzależniająca, przyczynia się do migrenowych bólów głowy, astmy, bólów żołądka, kołatania serca, nadmiernej potliwości, podwyższa ciśnienie krwi, ma negatywny wpływ na układ nerwowy i mięśniowy, zwiększa ryzyko wystąpienia otyłości, może podrażniać układ oddechowy, przyczynia się do pogłębiania choroby Alzheimera), substancja konserwująca: azotyn sodu E250 - określony jako niebezpieczny i potencjalnie rakotwórczy.





Jogurt Carrefour waniliowy z drażami




Matko i córko, nie wiem jak taki jogurt można dopuścić do sprzedaży z myślą o dzieciach.
W składzie jogurtu znajduje się m.in.: cukier, skrobia modyfikowana, syrop glukozowo-fruktozowy, aromat. W drażach: cukier, guma arabska (niekorzystna dla zdrowia), wosk carnauba, szelak, pszczeli biały i żółty (wszystkie uznane za bezpieczne, jednak mogą wywoływać reakcje alergiczne, podrażniać żołądek i skórę), barwniki w tym koszenila E120 (najlepiej unikać, jego ew.szkodliwość jest poddana ponownej ocenie przez Europejski Urząd ds.Bezpieczeństwa Żywności), dwutlenek tytanu (zalecana ostrożność, ponoć w Polsce substancja zabroniona), tlenki i wodorotlenki żelaza (podejrzany, jest zalecana ostrożność). W porcji 135g jest ponad 5 łyżeczek cukru.






Petitki Lubisie




Petitki Lubisie to (wcale nie) przepyszne misie.. Kolorowa reklama z sympatycznym miśkiem zachęca małych odkrywców do wcinania Lubiśka nawet na śniadanie.
W składzie nadzienia m.in: syrop glukozowo-fruktozowy, przeciery owocowe 45%, glicerol, kwas cytrynowy pomimo, że użyto również kwasu jabłkowego i cytryniany sodu, które pełnią również funkcję regulatora kasowości, guma ksantanowa, zagęszczony sok z czarnego bzu. W składzie biszkoptu: syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, olej rzepakowy, glicerol, aromaty, spulchniacze. Całe ciastko zawiera trochę ponad 2 łyżeczki cukru.
Jeżeli dla producenta Lubisiów tak wygląda pożywne śniadanie dziecka… słów brak.





Mleczne kanapki
(biszkopt z mlecznym nadzieniem)


Zobaczmy, czy produkty typu mleczna kanapka, rzeczywiście powinny “koniecznie wpaść między posiłkami” dzieci:




W składzie kanapki Donald Duck m.in.: mleko pełne (18%), mleko zagęszczone słodzone (mleko pełne, cukier), olej słonecznikowy, olej palmowy – dawka podwójna i w nadzieniu i w biszkopcie, syrop glukozowo-fruktozowy, aromaty, substancje spulchniające. Kanapka zawiera ponad 2 łyżeczki cukru.




W składzie Kinder Pingui m.in.: mleko pasteryzowane (21%), cukier, tłuszcz palmowy, dekstroza, syrop glukozowo-fruktozowy, aromaty, czekolada i w jej składzie lecytyna sojowa, cukier i wanilina (syntetyczny związek, który może wywołać egzemę, podrażnienia i zapalenia skóry, zmiany pigmentacji. W Narodowym Instytucie Zdrowia Stanów Zjednoczonych jest w rejestrze niebezpiecznych związków chemicznych. Jest oznaczona symbolem R22 co oznacza, że działa szkodliwie po połknięciu). Zawartość cukru - ponad 2,5 łyżeczki.






Zbożowa kanapka Mleczny Start




Pomimo tego, że produkt zalicza się do słodyczy, jego nazwa i widniejące na opakowaniu witaminy sugerują, że to alternatywa zdrowej przekąski lub dobry dodatek do drugiego śniadania. Cudów po tym produkcie się nie spodziewałam, ale na takie fajerwerki nie liczyłam.
W składzie znajdziemy m.in,: syrop glukozowy, cukier, syrop cukru inwertowanego, ekstrakt słodowy jęczmienny, tłuszcz palmowy i rzepakowy (częściowo utwardzone), lecytyna sojowa, kwas cytrynowy, fosforany sodu (E339 substancja spulchniająca uznana za niebezpieczną, zakłóca procesy trawienne). Producent opisuje produkt jako kanapkę z płatków zbożowych, gdzie wymienione są raptem płatki owsiane, a informacji o ich ilości brak. 19% stanowi mąka pszenna, pszenna pełnoziarnista, kukurydziana i ryżowa. Oczywiście emulgatory i substancje utrzymujące wilgoć są. Taka “kanapka” to 3 łyżeczki cukru. Przyswajalność dorzuconych witamin i minerałów stoi pod znakiem zapytania, jednak ich obecność sprawia, że producent mógł dorzucić zdanie mówiące o tym, jak ważna jest zróżnicowana dieta i zdrowy tryb życia, tak więc zaleca spożycie 1 takiej kanapki dziennie… Po moim trupie.





Guma Orbit for Kids





“Orbitka” dla dzieci składa się głównie z bazy gumowej i substancji słodzących m.in:

- sorbitol i mannitol: uznane za substancje niekorzystne, mogą zakłócać pracę żołądka; w szczególności powinny ich unikać m.in.dzieci
- sukraloza: budzi wiele kontrowersji. Dokopałam się do informacji, że przy produkcji sukralozy stosuje się fosgen tj. bardzo toksyczny gaz. Tak na marginesie, był on używany jako gaz bojowy podczas I wojny światowej;
- acesulfam K: spożywany w nadmiarze może sprzyjać nowotworom i chorobom układu nerwowego, niewskazany dla dzieci, sprzeczne zdania naukowców dotyczące bezpieczeństwa tej substancji, najlepiej unikać.
Ponadto zawiera przeciwutleniacz BHA (E320), który jest szkodliwy i w niektórych krajach zabroniony; wpływa bardzo źle na poziom cholesterolu.

Mr. Wrigley - shame on you!



Przy wyborze w/w produktów nie kierowałam się marką. Sięgałam po te artykuły spożywcze, które zwracały moją uwagę z różnych względów.

Kolorowe opakowania, uśmiechnięte misie i inne ulubione postaci z kreskówek, przyciągają wzrok dzieci. U rodziców natomiast, mogą wzbudzać zaufanie, bo skoro produkt został stworzony z myślą o dzieciach, na pewno jest bezpieczny, wartościowy i zdrowy.

Przerażający jest fakt, że producenci zasypują cukrem żołądki dzieciaków od kołyski, a większość produktów, których zarówno opakowanie jak i reklama kierowane są bezpośrednio do nich to słodycze, desery i inne “ciastki”. Zdrowy, taki przez duże Z, produkt dla dzieciaka, to zjawisko rzadkie jak zimą słońce w Skandynawii.

Do szału doprowadza to, że produkty, które kojarzą się ze zdrowiem np.woda mineralna, jogurt, kaszka, zbożowa kanapka mają na drugie imię cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, olej palmowy z benzoesanem sodu na dokładkę. Promowanie takich delicji zdrowymi hasłami działa na mnie jak czerwona płachta na byka.

Nie można ufać reklamie, bajkowej etykiecie czy dopiskowi “for kids”. Czytanie etykiet to nasz dożywotni obowiązek jeśli chcemy mieć kontrolę nad tym co jemy i co kładziemy na widelce dzieciom.